
Z czym kojarzą Wam się Katowice?
Prawdopodobnie większość za kluczowe uzna: węgiel, kopalnie, familoki i ciemny pył, osiadający na ubraniach.
Teraz kolejne pytanie, kiedy tam ostatnio byliście?
Bez bicia się przyznam, w Katowicach bywałem głównie przy koncertowych okazjach, a to, dawno temu, pierwszy koncert Iron Maiden, później Jethro Tull i wiele lat później przejazd w drodze na OFF Festival, który, zaraz obok Woodstocku, pozostaje jednym z najlepszych festiwali, na jakich byłem, z całą swoją różnorodnością – od black metalu po agresywną elektronikę. Tak czy owak, Katowic nigdy nie udało się poznać bardziej, niż przy szybkim obiedzie, czy wegetowaniu na dworcu w oczekiwaniu na pociąg po koncercie.
Nadarzyła się okazja, Śląska Organizacja Turystyczna zaprosiła nas, by poznać lepiej Śląskie i między innymi – Katowice.
Co pierwsze zwraca uwagę, to architektura – z wcześniejszych, wspomnianych już wizyt pamiętam jakieś szarobure, tak okrutnie typowe dla okolic przydworcowych, przejście podziemne, sam Spodek i niewiele więcej. Teraz, już wjeżdżając do centrum, widać jak wiele się zmieniło – dużo zieleni (wiecie, że Katowice są najbardziej zalesionym miastem w Polsce?), nowe budynki o nietypowych, nowoczesnych bryłach i jak na razie zagadkowym przeznaczeniu.
Katowice – Strefa Kutury
Największe wrażenie robi gmach Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia – o ile z zewnątrz niekoniecznie imponuje – ot, wzorowana na typowej miejskiej zabudowie, prosta bryła, to wnętrze robi ogromne wrażenie. Sama sala koncertowa jest odizolowana od zewnętrznych czynników akustycznych – jest budynkiem wewnątrz budynku i stoi na ogromnej, osobnej podstawie izolującej drgania. Dodtakowo, przy jej budowie wykorzystano specjalne gatunki drewna, a cała konstukacja sali podporząkowana została założeniu, by miała ona jak najlepszą akustykę.
Trzeba przyznać, że oprócz wrażeń estetycznych, to naprawdę słychać – udało nam się trafić akurat na próbę przed koncertem, pojedynczy głos śpiewaka rezonował w sposób trudny do opisania. Tak jak bliższe mi są bardziej elektryczne, tudzież elektroniczne brzmienia, to w tym miejscu byłbym gotów wystawić się na pastwę muzyki klasycznej ;). Program jest dość zróżnicowany i zdarzają się tam także koncerty jazzowe, a nawet hip-hopowe, jednak prawdziwą moc tej sali powinna ujawnić muzyka, do której jest ona przeznaczona – ponoć nawet zupełnie “nieklasyczni” słuchacze to doceniają.
Tuż obok, połączone z budynkiem Spodka, przycupnęło Międzynarodowe Centrum Kongresowe – potężny obiekt z wieloma salami, w tym największą, mogacą pomieścić nawet 12 000 osób. Nieregularna bryła budynku, minimalistyczne, “połamane” wnętrza i wreszcie pokryty trawą dach z miejscami do wypoczynku i pięknym widokiem na miasto i Spodek.
Co ważne, budynek został zatopiony w krajobrazie tak, że w żaden sposób nie przytłacza legendarnego Spodka, a wręcz idealnie z nim koresponduje. Szkoda, że udało się to w Katowicach, a w Warszawie para Złote Tarasy – Dworzec Centralny (podobno ma to się zmienić patrząc na projekt przebudowy dworca) nie łączy się nijak, w dodatku nowy budynek, co do estetyki którego zdania są mocno podzielone, niemal całkowicie zdominował modernistyczną bryłę dworca.
Tuż obok znajduje się odrestaurowana wieża wyciągowa szybu węglowego, na którą można wjechać windą, spojrzeć ponownie z góry na miasto i położone poniżej Nowe Muzeum Śląskie. Samo muzeum mieści się niemal w całości pod ziemią – na powierzchni zobaczymy jedynie gigantyczne świetliki, tłoczące światło słoneczne do sal muzealnych. Do wnetrza nie udało nam się dotrzeć – to tylko kolejny powód, by do Katowic wrócić.
We wszystkich tych obiektach widać silne dążenie do tego, by zerwać z mitem zapylonego, przemysłowego miasta – wszystkie wymienione budynki tworzą tzw. Strefę Kultury, powstałą na terenie dawnej Kopalni Katowice. Tam, gdzie jeszcze 20 lat temu dudniły maszyny górnicze, zjeżdżają dziś gracze na turniej Intel Extreme Masters i miłośnicy eksperymentów muzycznych na festiwal Tauron Nowa Muzyka, czy OFF Festival.
Prawdopodobnie właśnie przy okazji tego ostatniego wrócimy do Katowic, bo jeden dzień, choćby bardzo intensywny, to zdecydowanie za mało, by poczuć to miasto.
Na marginesie: żeby nie było za różowo – znalezienie po godzinie 23 jakiejkolwiek otwartej knajpy, czy choćby sklepu nocnego graniczy z cudem, przynajmniej w okolicy, w której mieszkaliśmy – a nie były to przedmieścia, tylko okolice Spodka (w tym miejscu pozdrawiamy restaurację Stare i Nowe, która umiliła nam wieczór pozostając otwarta do ostatniego piwa).
Marek Pindral - podróże po naturze i kulturze
11 czerwca 2015 at 5:10 am
NOSPR to znakomita orkiestra i od dawna zaslugiwala na godna siedzibe. Efekt rzeczywsice powala!