Na weekend do Lwowa – na kawę!
Mój poranek zaczyna się od kota…i od kawy Dzwoni budzik. Na ślepo ślizgam palcem po ekranie telefonu, żeby wyłączyć jak najszybciej narastający dźwięk, zanim obudzi Michała. Mój wierny strażnik wszystkich porannych rytuałów, Lilka, już wyciąga łapki i ziewa szeroko, patrząc na mnie z wyrzutem. “NAPRAWDĘ JUŻ WSTAJESZ?” Też pospałabym jeszcze ze dwie godziny, ale obowiązki nie chcą poczekać. Lilka wskakuje na oparcie kanapy i podstawia główkę pod pierwszy poranny buziak. Otwierając puszkę z kawą, zaciągam się aromatem …