
Lovran – spacery po Starym mieście i promenadzie
Spis treści
Lovran pojawił się w naszych planach trochę przypadkowo. Chcieliśmy wracać do domu przez ukochany Triest, ale niepewność, co do reguł wjazdu do Włoch, powstrzymywała nas od dokonania rezerwacji. Któregoś wieczoru, sącząc wino u naszych gospodarzy w Vipawie, Michał pokazał zdjęcia miasta i zaproponował zmienić kierunek, z Włoch na Chorwację. Przeczytałam, że nazwa miasta pochodzi od drzew laurowych, porastających wybrzeże, dużo tu świeżych owoców morza i kotów i zgodziłam się natychmiast.

Domyślam się, że gdyby nie pandemia, nigdy w życiu nie zarezerwowalibyśmy kwatery kilka dni przed przyjazdem w lipcu. Po ogłoszeniu otwarcia granic, nasi gospodarze mieli rezerwacje aż do końca roku i zachęcali na następny rok robić rezerwacje z dużym wyprzedzeniem.
Muszę powiedzieć, wierzę im. Z okien mieliśmy widok na morze, z którym uwielbiałam się budzić i zasypiać. Choć nie jestem rannym ptaszkiem, udało mi się raz też zobaczyć wschód słońca. Stałam przy oknie dobre pół godziny, obserwując spektakl kolorów, zmieniających się co chwila. Różowo-fioletowe niebo, niebiesko-różowe morze – takiego widoku długo nie zapomnę.
Wakacje z takim widokiem? Poproszę!

Tak samo jak zastęp kotów pod balkonem. Część z nich przychodziła odpocząć pod krzakiem regularnie, część pojawiała się i znikała. Sądząc po wymiarach i stanie futra, wszystkie miały swój dom i pełne michy.

Zgodnie stwierdziliśmy, że Lovran jest jednym z najpiękniejszym miasteczek na Riwierze Opatijskiej. Ma długą, ciekawą historię (jest jednym z najstarszym miejsc, w którym osiedli ludzie na wschodnim wybrzeżu Istrii), legenda głosi, że sam Marcus Agrippa, zauroczony pięknem tego miejsca, wybudował tu swoją letnią rezydencję. W czasach Cesarstwa Austro-Węgierskiego, miasto stało się popularnym kurortem, a piękna architektura i bogate wille, przerobione teraz na apartamenty i hotele, tylko to potwierdzają.
Promenada
Wzdłuż wybrzeża ciągnie się Lungomare – promenada, łącząca wszystkie miasta Riwiery.

Mnóstwo ławeczek wzdłuż promenady zachęca do odpoczynku i kontemplacji widoków, a częste zejścia do morza, improwizowane i przygotowane plaże pozwalają fajnie rozplanować dzień. Można przyjść na szybkie kąpanie, 5 minut od domu, albo przygotować się na całodzienne opalanie i pływanie, zabierając ze sobą prowiant i książki. Przy oficjalnych, oznaczonych plażach, są bary, prysznice, toalety, leżaki i parasole. Są również oznaczone plaże, gdzie można popływać z psami.

Stari Grad Lovranu
Stare Miasto Lovranu można obejść, w sumie, w pół godziny.

Ale jest tak piękne, że codziennie spacerowaliśmy tam, kręcąc się w uliczkach, starając się zapamiętać zakręty i urokliwe podwórka.

Domy tonęły w kwiatach. W południe, oprócz nas i kotów, praktycznie nikogo tam nie było. Cisza na zewnątrz mieszała się z odgłosami i zapachami z kuchni domów.

Wszystkie uliczki były nasze!

Tylko restauracje i bary tuż przy wejściu na Starówce zapełniały się ludźmi, szukającymi schronienia od upałów.
Miejsca historyczne są dobrze opisane w przewodniku, który można zdobyć w Informacji Turystycznej. Mają tam też mnóstwo map i broszur z pomysłami na zwiedzanie okolicy! Ja nabrałam całą masę makulatury turystycznej pod kątem planowania kolejnych podróży.

A teraz chodźmy coś zjeść! W końcu, nie samymi widokami i historią człowiek żyje…:)
Ganeum Food&Wine

Polubiliśmy to miejsce bardzo, za atmosferę, za życzliwość i przyjacielskość obsługi (w parze z wysokim profesjonalizmem!), za pyszne jedzenie (drogie, trzeba przyznać) oraz za świetny dobór win i doskonałą kawę.
Zdobyli moje serce z pierwszej kolejności kawą, kiedy wpadliśmy do nich w południe zarezerwować stolik na jeden z wieczorów. Trafiliśmy na wielkie zamieszanie, chyba dostawę produktów, ale wraz z adnotacją rezerwacji, na ladzie przede mną wylądowała filiżanka cudownej, smolistej kawy, którą rozciągałam na kilka minut, studiując butelki na barze i menu.
Szefem w Ganeum jest Robert Benzia, który w 2020 w konkursie Gault&Millau w Chorwacji wygrał w kategorii “Szef jutra”. Sama restauracja również posiada wyróżnienie (obecnie 15/20 i 3 czapki), więc tym bardziej byłam ciekawa, jak tu karmią.
Wieczorem, jeszcze tego samego dnia, przyciągnęły nas tu dźwięki gitary.

Wszystkie dostępne mury i występy w ścianach były oblepione słuchaczami. Bard, zdaje się, grał same szlagiery, ponieważ razem z nimi śpiewały i młode dziewczyny, które siedziały obok nas, i starsze pokolenie, które z rozmarzeniem wsłuchiwało się w piosenki, cicho powtarzając słowa.
Kelnerzy sprawnie roznosili kieliszki i karafki z winem, w tym dla przytupujących w takt piosenek przypadkowych przechodniów. Zaryzykowałam również z zestawem mini-deserów, po którym zaczęłam po prostu odliczać godziny do naszej rezerwacji.
Dzień później mieliśmy stolik i szczęście w oczach :).

Mule we fryturze na ziemniaczkach były zaskakujące, na tyle, że Michał, który zasadniczo obojętnie podchodzi do wszystkich dań z mulami, poza vongolami, ochoczo pomógł mi dokończyć przekąskę.

Langustynki z domowym makaronem były obłędne, sos buzara – doskonały, przy okazji dokształciłam się, dzięki rozmowie z kelnerem, na temat sosu buzara czerwonego i białego, oraz wesoło wymazałam się w nim po łokcie, otwierając pancerzyki przyrządami, zgodnie z etykietą :).

Zgodnie też doszliśmy do wniosku, że golonka Michała była jedną z lepszych, jakie dano nam było próbować.

Na deser poprosiłam o kieliszek pinot noir z Tomac Winery, głównie przez opowieść o tym winie, zaserwowaną przez kelnera dla jednego z gości, zajmującego stolik obok nas. Gość się przestraszył wina z amfory, a ja – poznałam jednego z najlepszych producentów win naturalnych Chorwacji :) Wina z tej winnicy to jak poematy, zamknięte w butelkach. Tomac jest też pierwszym winiarzem, który zrobił wino musujące w kvevri!
Polecam to miejsce bardzo – na wyjątkowe wieczory, kuchnię chorwacką w najlepszym wydaniu oraz lokalne wina, które na długo zostaną w pamięci.
Koncerty na żywo odbywają się tutaj w czwartki i niedziele.
Ganeum Food&Wine, Stari Grad 5, Lovran
Konoba Marun
Żałuję i cieszę się jednocześnie, że trafiliśmy do Marunu w ostatni wieczór. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że do innych po prostu nie chciałabym potem pójść :)

Knajpka, ukryta w wąskich przejściach starówki (Stari Grad) Lovran, tak bardzo wyróżniała się na tle pozostałych restauracji. Przede wszystkim, krótkim menu, które zmienia się codziennie, w zależności od zakupów szefa kuchni na targu przed otwarciem. Także luzem, atmosferą oraz radością, którą obsługa dzieli się z gośćmi pełnymi garściami.

Knajpę prowadzi trzech znajomych, wszyscy – szefowie kuchni, z doświadczeniem pracy w różnych zakątkach Europy, w restauracjach i na statkach. Działa od 1977 roku, stawiając na jakość składników oraz dania według tradycyjnych przepisów kuchni chorwackiej. Z jednym z nich, po zamknięciu knajpy, rozmawialiśmy chyba jeszcze z godzinę – o koncertach rockowych, festiwalach, o tym że punk i rock nie umarły i o tym, jak wrócił do rodzinnego miasta, żeby robić to, co umie najlepiej – karmić dobrze :).

Żałuję, że w błogostanie, po pysznej pożegnalnej kolacji, nie zamówiliśmy kolejnej karafki wina, żeby, sącząc , patrzeć, jak wieczór wita się z miastem.
Konoba Marun, Stari Grad 52, Lovran
Najade
Rybna restauracja z przepięknym widokiem na morze, a wieczorem – na zachody słońca. Tylko dla samych widoków byłabym gotowa tu przyjść raz jeszcze.

Sądząc po przywitaniach obsługi, części gości przychodzi tu regularnie. Część, tak jak my, przychodzi, zachęcona recenzjami i świetną lokalizacją.

Przegrzebki podają tu w bulionie. Fajnie było spróbować, ale dzięki temu wiem, że zdecydowanie wolę te z masłem.

Klasyk klasyków wybrzeża Istrii – grillowane kalmary. Nic nie mogę poradzić – czekam rok na ten smak, zamawiam praktycznie codziennie wszędzie, żeby najeść się na zapas i mieć co wspominać.

Kolejny klasyk, który często gości w menu wszystkich restauracji wybrzeża Adriatyku – spaghetti z krewetkami. Porcja była bardzo duża, a sos – bardzo dobry. Trochę nawet zazdrościłam, że, zamiast kalmarów, nie wybrałam makaronów albo risotto.
Zrekompensował to widok zachodzącego słońca. Przez chwilę nie rozmawialiśmy, patrząc, jak słońce powoli zaostrza kolory na niebie i gasi je na wodzie. Był to spektakl, który nigdy nam się nie nudzi.

Najade, Maršala Tita 69, Lovran
Bistro Ulika

Bezpretensjonalne miejsce, z widokiem na park i, czasem, koty.

Szczególnie w upały, goście okupują przede wszystkim stoliki przy oknach, skąd morska bryza, wraz z dużą ilością wody i, mniejszą, wina, pomaga przetrwać czas sjesty.
Z obsługą trafiło nam się różnie – raz Pan ewidentnie robił wszystko, żeby nie zauważać gości, za drugim razem chłopak dołożył wszelkich starań, żeby każdy stolik czuł się zadbany i zaopiekowany.
Dania bardzo przypominały kuchnię domową. Podejrzewam, że gdybym robiła we własnej kuchni, smakowały i wyglądały podobnie. Zresztą, część z nich spisałam do notatnika i mam wielką nadzieję, że faktycznie wyjdą mi takie, jak w Lovranie :).

Byłam zachwycona tagliatelle z mulami, tuńczykiem i anchois w sosie pomidorowym. Składniki świetnie do siebie pasowały, a porcja “od serca” pozwoliła mi jeszcze kilka godzin spacerować po promenadzie w spokoju, nie myśląc o jedzeniu.

Risotto z owocami morza było bardzo otulające, z chęcią zamówiłabym ponownie. Natomiast, w mulach z sosem buzara było (dla mnie) za dużo chleba, który oblepiał muszle.

Bistro Ulika, Šetalište M Tita 55, Lovran
Peperoncino Lovran

Wpadnijcie tu koniecznie na chorwackie piwa kraftowe, na przykład w drodze na plażę, na kieliszek wina na zakończenie wieczoru oraz na zakupy i gastronomiczne pamiątki do domu.
Są to delikatesy i bar w jednym. Właściciel jest wielkim amatorem win naturalnych, asortyment może ma niezbyt duży, ale dobrze wyselekcjonowany. Przy okazji jest supersympatyczny! Można z nim porozmawiać o winach, producentach, piwach, truflach, oliwie, konfiturach i innych produktach chorwackich, które ma u siebie w sklepie. Im więcej się rozmawiało i próbowało, tym mniej chciało się od niego ze sklepu wychodzić.

Peperoncino Lovran, Stari Grad 13, Lovran
Lovran odwiedziliśmy:
- lipiec 2021
Skomentuj