
Wilno było na liście do zobaczenia od wielu lat, choć nigdy specjalnie wysoko. Czytałam w Internecie – “Fajne na kilka godzin”, “dużo kościołów do oglądania”, “Mickiewicz”, “każdy zaczyna od Ostrej Bramy”.
Nie każdy. My nasz weekend zaczęliśmy od kieliszka wina na jednej z ulic Wilna o 2 w nocy. Będziemy też tu wracać – Wilno okazało się być fajnym miejscem na ładowanie baterii.
Atrakcje Wilna
Spis treści
Samolot się spóźnił i wylądowaliśmy po pierwszej w nocy. Spodziewając się wyludnionych ulic, byliśmy mocno zaskoczeni. Centrum miasta tętniło życiem. Grupki przemieszczały się pomiędzy jeszcze otwartymi lokalami, których w okolicach Pylimo (tam mieliśmy nocleg) było całkiem sporo. A lokale, sądząc po zniewalającym zapachu jedzenia, śmiechu w środku i lejącym się do kufli piwie, nie zamierzały tak szybko swoich podwojów zamykać.
Do dyspozycji mieliśmy 1,5 dnia. Po wyjściu z pensjonatu wciągnęłam w płuca, ile było sił, zniewalający zapach bzu, wypełniający całe podwórko. Podjęliśmy wtedy najlepszą decyzję na świecie, która nam sprawdza się praktycznie we wszystkich nowych miejscach.
Poszliśmy na spacer gubić się w uliczkach.
Ulica Bernardyńska (Bernardinų g.)
Długo nie chciałam z tej uliczki skręcać w kolejną. Po prawie 20 latach mieszkania w Polsce, nadal nie umiem wyzbyć się zachwytu nad czajnikami. Od razu przypominają mi się czasy szkolne i długie wieczory czajowania z mamą oraz rozmowy przy świeczkach z przyjaciółmi w kuchni.
Nadal marzę o delikatnych filiżankach i misternym procesie zaparzania herbaty, tak na co dzień. Mimo że parzę herbatę często w biegu, w wielkim kubku z kotami (właściwie, w wielu kubkach z kotami), jestem coraz bliżej odkurzenia porcelanowego serwisu i wprowadzenia ceremonii picia herbaty na balkonie przy świeczkach przed snem. Nie mówcie Michałowi!

Tuż obok znajduje się kawiarniosklep fabryki czekolady AJ Šokoladas. Uważajcie. Trudno wejść i wyjść, nie siadając przy stoliku i nic nie kupując. Zapach czekolady otula, zniewala, przykleja do stolika i kradnie godzinę czasu. P.S. protip – lepiej brać mniejsze filiżanki z czekoladą – łatwiej je wylizywać, kiedy nikt nie patrzy.
Ulica Literacka (Literatų)
Na ulicy Literackiej znajduje się jedna z najciekawszych i najbardziej wymownych dla mnie galerii sztuki ulicznej, zorganizowanej w 2008 roku.
Ponad 150 artystów przez ponad 2 lata utworzył0 200 tabliczek – w drewnie, metalu, ceramice, w symbolach i słowach – opisujące i upamiętniające życie pisarzy, którzy żyli i pracowali w Wilnie.
Nie wszystkie są opisane z imienia i nazwiska. Po rozszyfrowanie najlepiej udać się do Centrum Sztuki Współczesnej. Albo spróbować zgadnąć, kogo przedstawiają.
Pomnik Franka Zappy
Jest to pierwszy na świecie pomnik Franka Zappy – jednego z prekursorów nowoczesnej muzyki, kompozytora, gitarzysty i piosenkarza. W rankingu 100 najlepszych gitarzystów magazynu Rolling Stones zajął 45 miejsce.
Kalinausko g. 1, Wilno
Podwórka Wilna
Są lekko podstępne – potrafią zaginać czasoprzestrzeń.
Czy ktoś jest na tyle odporny, by minąć taki Pchli Targi i nie wejść, tak tylko zerknąć okiem, co mają i co cieszy się powodzeniem?
Czasem są szokiem po odmalowanych i schludnych głównych ulicach. Sprawiają wrażenie niechcianych, zapomnianych, odstawionych na później, na lepsze czasy. Prawdziwych? Schowanych od turystów? Czasem są ułożone i zadbane, jak na przykład, podwórko Uniwersytetu.
Zazdrościłam wszystkim osobom, które miały okazję zobaczyć sale Biblioteki Uniwersytetu od środka. Jest to jeden z moich malutkich bziczków podróżniczych, biblioteki i księgarnie. Niestety Bibliotekę można zwiedzać tylko od poniedziałku do piątku, po ówczesnym umówieniu się – jak nas poinformowano w kasie. W tym celu trzeba odwiedzić stronę Biblioteki Uniwersytetu lub zadzwonić pod numer (8 5) 268 71 03.
Weszliśmy jednak do kościoła Św. Jana, na terenie Uniwersytetu.
Obok imponującego ołtarza, w środku, była mini-kolekcja historycznych globusów.
Pokusa zakręcić “przeszłością” była tak wielka, że trzymałam przez chwilę rękę na wysokości równika, prawie czując pod palcami ruch kuli ziemskiej.
Šv. Jono g. 12, Wilno
Pomnik Adama Mickiewicza
Jest.
Nieustannie kłębią się przy nim wycieczki z Polski, robiąc sobie pamiątkowe zdjęcia.
Schody Czesława Miłosza
Można przeczytać wiersz jednym tchem, wbiegając po schodach na górę, pod obronne mury, lub schodząc na dół.
Zarzecze
W tej dzielnicy spędziliśmy najwięcej czasu, zataczając kolejne koła w ulicach, wracając po szczegóły, które pominęliśmy poprzednim razem.
Tu kwitną galerie sztuki alternatywnej, zapraszając obejrzeć nie tylko dzieła, wystawione na zewnątrz, ale również w środku.
Ściany pobliskich ulic są ramami murali, które, obok tradycyjnych wyrazów siebie i zaznaczeniu swojego istnienia na Ziemi, skłaniały ku refleksji.
Sentymentalnie przejechałam się palcem po klawiszach wszystkich pianin, cichutko wydających z siebie ostatnie dźwięki, nawet przy najmocniejszym uderzeniu struny.
Lata świetności i koncerty z brawami i bisami mają dawno za sobą. Teraz są obserwatorami leniwych popołudni, dyskusji i brzdęków gitar, które grupki przynoszą ze sobą.
Zgodziłam się z postulatami Konsytucji Republiki Zarzecza, które głoszą, m.in., że kot nie musi kochać właścicieli, ale w trudnych chwilach powinien im pomagać.
Nie wiem, co na to Lilka, która tylko odmachnęła się od nas ogonem w trakcie deklamacji punktów. Jednak, patrząc na nią, od dłuższego czasu tych postanowień przestrzega. A może nawet nas kocha, tak po swojemu.
Dużo odwiedzających ma Syrenka, choć już dawno nie śpiewa.
Chętnych jednak dziarsko pobujać nogami, popluskać się pod jej nosem, w rzece, nie brakuje.
Plac Katedralny
Rzeźby dookoła Katedry robią ogromne wrażenie, poświęciliśmy nim znacznie więcej czasu, niż planowaliśmy.
Byliśmy zachwyceni Muzeum Wielkich Książąt Litewskich oraz w jaki sposób zostały zaprezentowane zbiory. Idąc od sali do sali, zmieniają się epoki, historie rodów, bitew, intryg i władców.
Będzie to naprawdę kilka ciekawych godzin dla miłośników historii. Można sobie uporządkować wiedzę, na temat tego, co się działo w Wilnie, okolicach oraz w historii sąsiadów Litwy.
Historię Giedymina zostawiliśmy sobie na następny raz.
Zwiedzanie z kartą Vilnius City Card
Jeśli nastawiacie się na intensywne zwiedzanie, warto zastanowić się nad zakupem Vilnius City Card:
- 24 godz. bez transportu – 20 EUR;
- 24 godz. z transportem – 30 EUR;
- 72 godz. bez transportu – 35 EUR;
- 72 godz. z transportem – 45 EUR.
Kwoty nie są małe. Karta obejmuje jednak praktycznie wszystkie najważniejsze muzea. Wystarczy tylko dobrze zaplanować trasę zwiedzania i, niestety, nie skupiać się zbyt mocno na poszczególnych muzeach.
Na stronie Vilnius Tourism znajdziecie sporo ciekawostek, adresów i planów zwiedzania. Na ich stronie i w punktach informacji turystycznej jest sporo informacji, ulotek i map w języku polskim, które ułatwią poruszanie się po mieście.
Wilno – gdzie zjeść
Na taką tradycyjną kuchnię litewską poszliśmy tak naprawdę raz. I to raczej z przymusu – znaleźliśmy się w okolicach lunchu w ścisłym centrum, gdzie ceny szeroko otworzyły nam oczy. Trochę szkoda było czasu na zmianę trasy i nadkładanie kilometrów specjalnie dla konkretnej knajpy, w której może nie być miejsc, a w wielu knajpach – właśnie nie było i odbijaliśmy się od drzwi.
Forto Dvaras
Z zewnątrz restauracja wyglądała na lokal średnich rozmiarów. W środku okazała się kilkukrotnie większa. Mimo tak ogromnego przemiału ludzi, każda sala była odznaczona jakimś miłym szczegółem. A Pani przynosiła dania naprawdę szybko.
Wszystkie dania są przygotowywane na miejscu, z preferencją produktów od lokalnych rolników. Przy niektórych daniach znajdziecie znak Certyfikatu Litewskiego Funduszu Kulinarnego, potwierdzający, że danie zostało zrobione zgodnie z tradycyjną recepturą.
Barszczu, z mięsem i grzybami, nie zamówiłabym po raz drugi (moja mama robi lepszy :P).
Z ciekawości zamówiłam kaszankę, którą podają tu ze śmietaną lub ze śmietaną i skwarkami – 5,95 EUR.
Brakowało mi tylko przypraw – niestety porównywałam do znanych mi smaków polskich.
Michał zamówił klopsiki z dziczyzny, z ziemniakami i marynowanymi burakami (8,95 EUR).
Forto Dvaras
Pilies g. 16, Wilno
J. Kubiliaus str. 16, Wilno
Ukmergės str. 369, Wilno
Meat Lovers Pub
Potrząsnęli nami solidnie, serwując pyszne burgery z nie mniej pysznymi domowymi frytkami. Tak bardzo nam smakowały, że byliśmy gotowi wrócić tu następnego dnia na kolejne pozycje do wypróbowania.


Wybór piw może nie był imponujący, ale w smaku bardzo pasowały do serwowanego jedzenia (3,00-3,50 EUR).
Meat Lovers Pub
Šv. Ignoto g. 14, Wilno
Halės Deli
Doskonałe miejsce na lunch! Jest to sklep mięsny w Halės turgus (Hali targowej – coś na kształt Hali Mirowskiej i Hali Gwardii razem wziętych), który w porze lunchu serwuje również ciepłe dania.
Przyszliśmy tu z poleceniem steków. Steków nie było, ale były obłędne kiełbasy. Kilka rodzajów do wyboru – wołowe, wołowe pikantne, wieprzowe, drobiowe. W zestawie z surówką, sosem i chlebem – 5 EUR.
Solidna porcja charczo, w wersji niegruzińskiej, była bardzo treściwa i pyszna (3 EUR).
Wiem, że nie wygląda, ale w środku jest pełno ryżu, mięsa i przypraw.
Halės Deli
Pylimo g. 58, Wilno
Keulė Rūkė
Najlepsze kanapki z pulled porkiem (rwaną wieprzowiną) w mieście (4 EUR)!
A może i poza granicami Wilna. W naszym prywatnym rankingu zajęła honorowe miejsce, obok kanapek z Casa Guedes z Porto.
Kultowe miejsce ze skandalicznymi muralami (ten z Putinem i Donaldem Trumpem znajduje się właśnie tu) – serwujące mistrzowskie kanapki i, podobno, rozpływające się w ustach żeberka, na które nam zabrakło miejsca.
Keulė Rūkė
Pylimo g. 66, Wilno
Open Kitchen
Plenerowa inicjatywa Wilna, jak Targ Śniadaniowy, Slow Weekend nad Wisłą, Nocny Market i wiele innych imprez, karmiących i bawiących ludzi w weekend.
Food Trucki i stoiska – grillujące mięso i warzywa, oferujące smoothie i soki, vege, wegańskie, przekąski i dania lunchowe – czekają na wszystkich chętnych od 11:00 do północy w piątek i sobotę.
Open Kitchen
Tymo Turgus, Aukštaičių g. / Maironio g., Wilno
Gdzie na piwo w Wilnie
Odpowiedź brzmi zasadniczo – WSZĘDZIE! W każdym barze, restauracji były ciekawe piwa do spróbowania, lodówki z kraftami i kilka pozycji z kranów. Bardzo spodobały nam się dwa miejsca, do których z przyjemnością wracaliśmy.
Špunka
Malutki lokal na Zarzeczu. Co najmniej połowa – osoby, z którymi barman dobrze się zna albo nawet się przyjaźni. Ich karykatury wiszą nad ladą, a w kąciku odbywają się mini-imprezy.
Wybór piw na kranach był naprawdę zacny.
Mimo że nie rozumieliśmy ani słowa z żartów po litewsku, które sypały się przy ladzie, mieliśmy ogromną przyjemność obserwować powolne życie baru, w którym krzyżowały się drogi jego bywalców. Wpadali tu na jedno albo dwa piwa, podzielić się wędliną, pasztetową i zieleniną, w drodze na imprezę, z imprezy. Uśmiechali się do nas, doradzali, robili miejsce dla innych przybyszów i turystów, przypadkowo odwiedzających lokal. A my, okupując parapet baru, już zdążywszy go określić “naszym miejscem”, czuliśmy tu harmonię niebywałą, nie chcąc stąd wychodzić, nawet będąc tylko chwilowymi obserwatorami życia społeczności baru.
Špunka
Užupio 9-1, Wilno
Šnekutis
Do tego baru zajrzaliśmy z polecenia Mirosława na naszym FB. Jak się okazało, jest to kultowy bar, prowadzony przez rodzinę – matkę, ojca i syna (tak!) w trzech miejscach w Wilnie.
Lodówki pełne piw kraftowych, przygaszone światło oraz absolutnie luźna atmosfera panująca na sali bardzo przypomniała mi nasz absolutnie ulubiony bar w Warszawie Pod Mosteczkiem.
Mają też na ścianie mapę, z zaproszeniem dla gości, by odznaczyć miejsce, z którego przybyli.
Sądząc po mapie, odwiedził ich cały świat .
Šnekutis
Šv. Stepono g. 8, Wilno
***
Zamówcie chociaż raz zakąskę do piwa – smażone z czosnkiem chlebki z sosem serowym. Poza milionem kalorii, prowadzących prosto do Krainy Absolutnego Szczęścia, był to pierwszy raz, kiedy zostawiłam danie na talerzu, bo nie byłam w stanie zjeść do końca.
Kawa w Wilnie
Wilno zna się na dobrej kawie, a ceny są praktycznie jak we Włoszech – espresso kosztuje 1,00-1,50 EUR.
Co prawda, cena nie jest wskaźnikiem, jak bardzo to miejsce jest turystyczne. Wpływ ma raczej rodzaj kawy oraz lokalizacja.
Nawet kawa z sieciówki Caffeine, którą znajdziecie w wielu lokalizacjach, serwuje bardzo porządną kawę, stawiającą na nogi.
A ukrytych w bocznych uliczkach skarbów jest więcej. Są bardzo niebezpieczne – wywracają plan zwiedzania do góry nogami. Atmosfera tu panująca sprzyja temu, by usiąść na dłużej, pogapić się na przechodniów, nadstawić twarz pod promienie słońca i zapomnieć o wszystkim.
Polubiłam bardzo kawiarnię Coffee1 na Zarzeczu.
Serwują doskonałą kawę, pyszne ciasta i kanapki z widokiem na Anioła na placu.
Wilno – jak dojechać
Samochodem
Samochód wydaje się być fajnym środkiem transportu – duża mobilność, elastyczność, co do godzin, można zabrać wszystkie potrzebne rzeczy. Z tym że obecnie trwają prace drogowe na trasie do Białegostoku, praktycznie aż do samego Augustowa. Kiedyś, jak już drogę poszerzą, jazda będzie samą przyjemnością, a ten akapit zostanie usunięty. Póki co, szczególnie w godzinach natężonego ruchu, jest to udręka i męczarnia.
Autobusem
Osobiście autobusami nie poruszamy się po Europie. Niestety, nie potrafię spać w nocnych busach, a na dzienne jest mi po prostu szkoda czasu, jednak autobusy są jednym z najtańszych sposobów, by dojechać do Wilna.
- Lux Express często ma promocje na bilety – na trasie Warszawa-Wilno można kupić już od 19 PLN, w tym na nocne trasy. Autobus pokonuje trasę w 7 godzin (przynajmniej tak jest zadeklarowane na stronie przewoźnika). Ma z Warszawą 4 połączenia dziennie.
- Eurolines jedzie nieco dłużej, 10 godzin. Mają połączenia z Warszawy i Krakowa. Ceny zaczynają się od 11 EUR
- Ecolines również jeździe z Warszawy i Krakowa, bilety widziałam w cenach 123 PLN tam i z powrotem (59 i 65 PLN bilety pojedyncze).
Podróżowaliśmy Lux Expressem i Eurolines na innych (krótszych) trasach – wszystko było w jak najlepszym porządku. Jeśli trudy i niedogodności podróży autokarem wam nie przeszkadzają oraz nie jesteście ograniczeni czasem – można zaoszczędzić trochę pieniędzy na biletach, kupując w promocjach.
Samolotem
Nie zawsze jest to może najtańsza opcja, z pewnością – najszybsza. Sam lot trwa godzinę plus parę godzin przed, potrzebnych na dojazd na lotnisko i przejście przez kontrolę bezpieczeństwa.
- LOT – Wilno regularnie pojawia się w promocji Szalona Środa, które warto sobie regularnie sprawdzać. Ma kilka połączeń dziennie, dzięki czemu można sobie zrobić weekend w Wilnie bez ani jednego dnia oficjalnego urlopu (który, wiadomo, jest cenniejszy od złota).
- Wizzair – od jakiegoś czasu lata z Warszawy i Gdańska. Najtańsze bilety widziałam po 59 PLN w jedną stronę, w tym w terminach okołoweekendowych, i to bez szaleńczych promocji.
Lotnisko w Wilnie
Lotnisko w Wilnie jest naprawdę małe i bardziej przypomina dworzec. Para większych sklepów duty free oraz dwie knajpy, w których można usiąść na kawę, piwo i kanapkę, jeśli ktoś nie zdążył zjeść przed wylotem. Nawet w nienajwyższych cenach, w tym na litewskie krafty. W sklepach wolnocłowych z produktów litewskich widzieliśmy głównie pamiątki, nalewki oraz ser Džiugas.
Transport z lotniska w Wilnie
Lotnisko jest w granicach miasta i dojechać z lotniska do miasta i na odwrót można na wiele sposobów.
- pociągiem – bilet kosztuje 0,70 EUR i dojeżdża na Dworzec kolejowy (8 minut). Pociąg jeździ mniej więcej od 6 rano do 22:16 wieczorem. Najlepiej sprawdzić rozkład przed wyjazdem, by mieć pewność.
- shuttle busem Toks – bilet kosztuje 1 EUR, bus jeździ od 8 rano do 22:40. Przystanek znajduje się obok przylotów, przy terminalu C.
- komunikacją miejską – autobus 88, z lotniska jeździ od 5 rano do 23 w nocy.
- Uberem lub Taxify – kiedy nic już nie jeździ (np. nasz samolot lądował o 1 w nocy), można spokojnie wziąć taksówkę. Uber w piątek w nocy kosztował nas 5,60 EUR (do centrum miasta). Taxify z powrotem – 6 EUR z Zarzecza. Rejestrując się w Uberze z kodem wnsgp będziecie mieli 25 PLN na pierwszy przejazd. W Taxify – przy rejestracji z kodem B2CTZ otrzymacie 10 PLN na pierwszy przejazd.
Noclegi w Wilnie
My mieliśmy nocleg w absolutnie uroczym pensjonacie Vilnius Home B&B. Zauroczyły mnie zdjęcia starannie urządzonych pokoi na Bookingu, ze słonikami, aniołkami i kwiatami w ilości nadmiernej. I właściwie w 100% spełnił nasze oczekiwania.
Mały, ale przytulny pokój, z ręcznikami i wieszakami w komplecie.
Niesamowicie serdeczna obsługa, która starała się pomóc absolutnie we wszystkich sprawach. Smażą też codziennie na śniadanie naleśniki i serwują je wraz z domowymi konfiturami oraz twarogiem. Tworzy to domową atmosferę przy stole, mimo że w kuchni o poranku spotykają się zupełnie obcy sobie ludzie, na chwilę przed wyjściem na zwiedzanie.
Słoniki można kupić, zabierając szczęście do nowego domu .
Jedyne, co może niektórym osobom przeszkadzać – łazienki są wspólne, na każdym piętrze. Nie wolno też chodzić w butach – buty zostawia się w przedpokoju, można pożyczyć kapcie z pensjonatu lub przywieźć swoje. Jeśli wam to nie odpowiada, sprawdźcie inne propozycje na Booking.com lub Airbnb.
Gotowi na weekend w Wilnie? Pamiętajcie o pamiątkach, które będą wam ten wyjazd przypominać
Katarzyna B.
29 maja 2018 at 7:54 am
No nie, nie mogę czytać tak wcześnie rano o chlebkach czosnkowych z sosem serowym, bo zaraz mam ochotę zacząć z nimi dzień! A nie mam w domu czosnku! ;) Ciekawe, że byłam w Wilnie jakieś 15 lat temu i w sumie dokładnie tak je zapamiętałam! Ach, pięknie!
Tati
29 maja 2018 at 9:12 am
:D chlebki z sosem serowym wymiatały. Jak słonecznik – już miałam dość i była przejedzona, ale nie byłam w stanie oderwać się (popijając piwem) :D