
Dinkelsbühl na Szlaku Romantycznym Bawarii
Spis treści
Dinkelsbühl miał być naszą wisienką na torcie wyjazdowym. Podczas naszej pierwszej trasy po Frankonii postawiliśmy na Romantycznym Szlaku Bawarii tylko pierwsze kroki. Zamiast pięknego podsumowania, jakim Dinkelsbühl miał być, poczuliśmy ogromny niedosyt i chęć, by wrócić po więcej.
Następnym razem zmienimy zdecydowanie komunikację miejską na samochód, by móc zatrzymać się we wszystkich miejscach. Wiosenna Frankonia, z okna autobusu lub pociągu, oczarowała nas zielonymi lasami i welurowymi łąkami, kwitnącym rzepakiem oraz roztaczającymi aromat na całą okolicę bzami.
Bajkowe, kolorowe domy, ściany których mogą opowiedzieć niejedną historię, były zaproszeniem do zgłębienia historii regionu.
Dinkelsbühl – jak dojechać
Samochodem
Jeśli tylko będziecie możliwość przyjechać samochodem lub wynająć – KONIECZNIE! Ogromna wygoda, możliwość parkowania we wszystkich malowniczych zakątkach przy zatoczkach i na kempingach, swoboda przemieszczania się. Jedyny minus – kierowca będzie mógł popróbować świetnych win frankońskich dopiero wieczorem.
Rowerem
Niemcy są świetnie przygotowane pod kątem rowerzystów – mnóstwo dobrze oznaczonych szlaków, spora baza noclegów oraz przygotowana nawierzchnia czyni dla ludzi z odrobiną kondycji (nie my!) jazdę na rowerze czystą przyjemnością.
Transport publiczny
Z Rothenburga ob der Tauber przyjechaliśmy autobusem 807 (z przesiadką w Dombühl na autobus 813). Z Dinkelsbühl do Norymbergi jechaliśmy również przez Dombühl, autobusem 813 i pociągiem.
Komunikacja kursuje praktycznie co do podanej w rozkładzie minuty, a zaplanować odjazdy, sprawdzić czas, perony i inne ważne informacje można na stronie Deutsche Bahn. Polecamy też gorąco aplikację przewoźnika na telefon – wielokrotnie nas uratowała, jest prosta w obsłudze i naprawdę pomaga, nawet przy spontanicznych decyzjach o wyjazdach lub powrotach. Podpinając kartę pod aplikację, można również kupować bilety.
Oczywiście, bilety są dostępne w kasach na dworcach, w automatach lub u kierowców komunikacji. Np. kierowca autobusu w Dinkelsbühl (nie było automatów na Dworcu Autobusowym) sprzedał nam bilety łączone (w tym na pociąg) do samej Norymbergi, bez żadnej dodatkowej opłaty.
Atrakcje Dinkelsbühl
Piękno Dinkelsbühl tkwi w szczegółach.
Dinkelsbühl otrzymała prawa Wolnego Miasta Rzeszy w XIV wieku. Miasto też nie było zniszczone podczas II Wojny Światowej, dzięki czemu mamy okazję w dzisiejszych czasach oglądać średniowieczne budowle oraz badać ich historie.
Tak naprawdę, to nie jest duże miasto i spokojnie można go obejść w parę godzin. Trasa turystyczna obejmuje 17 miejsc, zlokalizowanych blisko siebie – w ciągu jednego dnia dacie radę obejść nawet trzy razy.
Ale! Po co się spieszyć? Zwalniając kroku, zadzierając głowę ku dachom budynków, zatrzymując się przed szyldami sklepów i restauracji, rozmawiając z ludźmi, można zobaczyć zupełnie inne oblicze Dinkelsbühl. Co warto tu zobaczyć, zrobić?
Odwiedzić Katedrę Św. Jerzego
Pomijając fakt ogromnego kościoła, jak dla ówczesnego miasta, liczącego jakieś 4-5 tysięcy ludzi, zalało nas wewnątrz światło, zostawiając w środku poczucie niewyobrażalnej radości. Podróżując po Europie, odwiedzamy sporo takich miejsc, przede wszystkim ze względu na ich znaczenie, w historii krajów oraz sztukę – dawno nam nie zapierało tak oddechu w piersiach.
Obraz przy Głównym Ołtarzu mógł malować nauczyciel Albrechta Dūrera – Michał Wolgemut.
Z całych sił napinałam wyobraźnię, idąc powoli wzdłuż ścian. Chciałam zobaczyć, jak mógł wyglądać tuż po oddaniu.
Obchodząc Katedrę, zwróćcie uwagę na okna – w jednym z nich współfundatorzy budowli zostawili wyraźny ślad i pamiątkę po sobie na wieki – charakterystyczne frankońskie precle.
Dlaczego precle, jak myślicie???
Tuż przy wejściu, po lewej stronie, są ślady, które każdy może interpretować sobie dowolnie.
Według jednej z legend, Diabeł nie mógł wejść do kościoła i, wściekły, walnął łapą w ścianę (zauważyłam, że Diabeł w średniowieczu strasznie lubił skrobać ściany lub kopać mosty). Wersja o budowniczych i obliczeniach brzmiała o wiele mniej romantycznie.
Jest też możliwość, by wejść na wieżę i popatrzyć na Dinkelsbühl z góry (odmówiliśmy tym razem chórem, po dwóch tygodniach chodzenia po 30 km dziennie).
Odwiedzić Weinmarkt
Przepiękne domy kupców z XVII wieku w zachodniej części rynku. Na placu sprzedawało się dobra w ilościach hurtowych
„Niemiecki Dom” jest bogato zdobiony, jeśli zmrużyć oczy, można zobaczyć figurkę Bacchusa pod samym dachem. Sąsiadujące domy gościły cesarzy i królów, a w domu ze szpilem tańczyło się kiedyś w najlepsze.
Warto zajrzeć do Niemieckiego Domu na kieliszek wina lub obiad (pamiętajcie, że tu obowiązuje przerwa pomiędzy lunchem a obiadem, tak jak we Włoszech – z małą różnicą, kawę i wino można jednak zamówić).
Posiedzieć na rynku z kieliszkiem wina lub kawą
Trochę krążyliśmy po rynku, w poszukiwaniu finalnego deseru, i wylądowaliśmy w Meiser’s Cafe. Mieli apfelstrudel, bez którego nie zamierzałam z Frankonii wyjeżdżać.
Czas mijał tu niezauważalnie. Wbrew pozorom, wcale tak dużo win frankońskich nie mieli. W ofercie jednak znajdziecie i czołowego Sylvanera i Bacchusa, które świetnie pasują do słońca, wakacji oraz relaksującego lenistwa.
Meiser’s Cafe
Weinmarkt (Steingasse), Dinkelsbühl
Zobaczyć bramy i wieże miasta
W mieście są cztery bramy.

Nasz plan obejść wieże i bramy Dinkelsbühl był świetnym pomysłem na popołudnie. Uciekając z dość zatłoczonego centrum, trafiliśmy na podwórka i uliczki, w których praktycznie nikogo nie było, a życie toczyło się swoim tempem.
Od południowej części miasta można zobaczyć nawet kilka wież w jednej linii, by ocenić, jak bardzo poważnie miasto podchodziło do tematu obronności.
W wieży Faulturm było kiedyś więżenie dla dłużników.
Jeśli jednak dokładnie się przyjrzycie, możecie zobaczyć warkocz Roszpunki, która osiadła w Dinkelsbühl już na dobre ;). Wcale jej się nie dziwię!
Tuż za miastem była fajnie przygotowane miejsce na wypoczynek. Przyznam się, że długo walczyliśmy ze sobą, by pozostać na kolejne leniwe popołudnie właśnie tam!
Wieża Wörnitz jest najstarszą i pochodzi z XIV wieku.
Wieża Segringer znacząco odróżnia się od pozostałych szpilem – w XVII wieku, podczas oblężenia miasta przez Szwedów, brama została zniszczona i potem odbudowana już w stylu barokowym.
Pospacerować uliczkami Dinkelsbühl
Mimo, że zmęczenie po dwóch tygodnia w podróży dawało o sobie znać, nie mogłam naspacerować się po mieście, choć jest to idealne miejsce, by zwolnić i nie robić nic. Miałam ogromną przyjemność od samego patrzenia w uliczki, na domy.
Nie ma tu domów nowych, ale nowe pomysły dostosowują się do starych tradycji. Chyba największe wrażenie na mnie zrobiła restauracja chińska, którą zwróciła naszą uwagę dopiero, gdy podeszliśmy blisko do okien. Szyld, jak niemal wszystkie, był napisany takim charakterystycznym stylem średniowiecznym, dzięki czemu całe Stare miasto wyglądało na nietknięte czasem i cywilizacją.
Czy to dobrze czy źle? Trudno powiedzieć. Na pewno wygląda to spójnie. Dostosować się musiały sklepy z drobnicą, kebaby, lody, spożywczaki, wszystkie sklepy i instytucje – by człowiek trafiał do bajki.
Ja chodziłam po uliczkach z otwartą buzią na wielkim wdechu, potrafiąc z siebie raz na jakiś czas tylko wydusić do Michała „zobacz, jak pięknie”.
Moim absolutnym faworytem został dom, który miał wystawioną swoją własną, miniaturową podobiznę.
Jest to z pewnością, zamysł współczesny,jednak w przeuroczym wykonaniu.
Pójść na obiad
Na obiad trafiliśmy do Weib’s Brauhaus. Choć w zanadrzu było kilka knajp z opiniami, które udało nam się znaleźć w Internecie, byłam szczęśliwa, że trafiliśmy właśnie tam. Serwowali tu tradycyjną kuchnię frankońską, nie ograniczając się do kiełbas i sznycli (choć też były). Były marynowane mięsa, których spróbowałam po raz pierwszy – według starodawnego przepisu z Frankonii, były kluski ręcznie robione, klasyki dań z Frankonii i Bawarii.
Przy daniach frankońskich był specjalny symbol w menu, zwracający uwagę na ciekawy przepis. Do dziś nie mogę sobie odpuścić, że nie podjęłam próby zapytania o przepis na tą marynowaną w winie wołowinę.
Wszystkie dania są przygotowane z lokalnych produktów. Nawet cydr (zazwyczaj, oprócz kilku polskich specjałów, jest dla mnie za słodki) był bardzo przyjemny – z gruszki, miejscowy.
Warzą też swoje piwa – jasne i pszeniczne, bardzo dobre.
Weib’s Brauhaus
Untere Schmiedgasse 13, Dinkelsbühl
Pogłaskać koty
Mógł to być, oczywiście, czysty zbieg okoliczności. Jednak o godzinie tak 17-18 widzieliśmy koty, wracające do domu i proszące się pod drzwiami, by je wpuścić. Dość ufne, dorodne, pewne siebie.
Nie bały się też, by pokazać nam plecy i całkowicie nas zignorować.
Najlepsza i najpiękniejsza była kotka właściciela naszego hotelu.
Nie żebrała, lecz domagała się uwagi od gości, przechodząc powoli pomiędzy stolikami, mimo wyraźnej prośby, by zamykać drzwi.
Jest już dość sędziwa, któregoś dnia pojawiła się w hotelu i została, ani nie myśląc się wyprowadzać. Jej zdjęcie gościło już w kilku renomowanych gazetach, w których wspomina się o podróżach i o Dinkelsbühl.
Noclegi w Dinkelsbühl
Baza noclegowa, mimo wielkości miasta, jest solidna. Są pokoje do wynajęcia, kwatery, kwatery wakacyjne, hotele i hostele.
Zatrzymaliśmy się w Flair Hotel Weisses Ross.
Piękny widok na ulicę z poddasza oraz całkowity spokój. Rano serwują przepyszne śniadania, w tym domowe gofry, które od samego otwarcia restauracji roztaczają ten cudowny waniliowy zapach na całą okolice.
Wymeldowalibyśmy się stąd, jak z każdego innego pięknego miejsca, w którym warto zatrzymać się chociaż na jedną noc, gdyby nie kotka.
Trudno mi było nie skomplementować tej futrzastej piękności, przez co proces płatności rozciągnął się na pół godziny. Okazało się, że hotel mieści się w unikalnym miejscu – piwnice domu trzymają pamięć jeszcze pierwszych murów miasta. Nie tych obecnych, które można obejść z mapą w ręku. Tych pierwszych, pierwszych – kawałek muru jeszcze zachowany.
Od ponad stu lat hotel służy też za miejsce spotkań i lekcji artystów i malarzy, którzy raz na jakiś czas zostawiają właścicielowi swoje dzieła sztuki na pamiątkę.
Właściciel mówił świetnie po angielsku a jego wiecznie uśmiechnięte oczy, z taką iskierką dobra, niewidzialnie głaskały po głowie i zapraszały mimowolnie zostać na dłużej. Gdyby nie pociąg i samolot, który nie zamierzał na nas czekać, odłożyłabym plecak, słuchając historii miasta, hotelu, ludzi, którzy go odwiedzili, które sypały się z niego, jak z worka z prezentami.
Bardzo pozytywne miejsce do zakwaterowania w Dinkelsbuhl (a i karmią dobrze!).
Hotel Weisses Ross
Steingasse 12, Dinkelsbühl
Wycieczki po Dinkelsbühl
Jest to, oczywiście, opcja absolutnie alternatywnego spędzania czasu. Gdybyście jednak wybierali się większą grupą do Dinkelsbühl, odezwijcie się do Centrum Informacji Turystycznej i umówcie się na godzinny spacer z przewodnikiem. W języku angielskim po mieście oprowadza Weinhardt. Jest to absolutnie niesamowity człowiek, z którym było za mało czasu, by omówić wszystkie tematy, które nas interesowały.
Zamiast ruszyć w miasto, staliśmy przed Nowym Ratuszem, rozmawiając na temat Polski, zmian na świecie, jego doświadczenia jako nauczyciela, porównania z Rothenburg ob der Tauber, wypytując o ciekawostki, zadając milion pytań na minutę. Zabrakło nam jakichś kilku dni, by porozmawiać o wszystkim. Rozbrajający, chłopięcy uśmiech, masa anegdotek przy każdym budynku Dinkelsbühl, szczerość oraz otwartość. Może to sprawiło, że zapamiętaliśmy dzień tutaj jako wyjątkowy.
WSZYSTKIE NASZE POSTY Z FRANKONII
Frankonię odwiedziliśmy na zaproszenie Niemieckiej Centrali Turystycznej.
Skomentuj