
Straszliwy upał. Kręcimy się po obrzeżach Kilonii, szukając adresu. Typowy krajobraz dla przedmieść większości miast Europy – supermarkety, różnorodne serwisy, magazyny. Na pewno to tu? Szukamy browaru Lille, który toruje sobie od kilku lat drogę na rynek Szlezwik-Holsztyn. Podobno piwo mają znakomite. Dlatego też pomysł rozpocząć znajomość z Kilonią właśnie od zimnego piwa wydaje się być najlepszym na świecie.

Jest! Ukryty pomiędzy magazynami, zajmuje gigantyczne pomieszczenie, które kiedyś było magazynem Coca-Coli. Przy wyjściu rozstawione ławki, duża lada z kranami i lodówką. Wpadający po plażowaniu goście sami wynoszą sobie kolejne stoły i ławki przed browar, wybierając najbardziej pasujące im miejsce.
Na przeciwko wejścia ustawił się foodtruck, z którego na całą okolicę roznosi się skwierczenie grillowanego mięsa. Od zapachów kręci nam się w głowie i ściska żołądki.

To miejsce, z pewnością, nie przypomina typowych browarów niemieckich.
Historia browaru Lille
Spis treści
Z góry, po schodach sprężystym krokiem schodzi do nas uśmiechnięty blondyn. Florian Scheske jest jednym z właścicieli. Jego podróż po Australii i Nowej Zelandii była impulsem do stworzenia tego miejsca. Był zachwycony organizacją browarów i barów w odwiedzonych krajach i marzył, by przenieść to na ziemię niemiecką. Wierzył, że w Kilonii, przyciągającej studentów i osoby kreatywne od kilku lat, będzie miejsce na równie kreatywny browar, wychodzący poza utarte schematy, zaskakujący smakiem i podejściem do ludzi.

Jego wieloletni przyjaciel, drugi właściciel Lille, Max Kühl, stworzył logo w ramach swojej pracy dyplomowej. Obaj są projektantami, więc ich chęć do eksperymentowania, poszerzania granic własnych możliwości i poszukiwanie kreatywnych rozwiązań nie dziwi. Stwierdzili połączyć siły, stawiając przed sobą nowe wyzwania oraz tworząc dla siebie ciekawy koncept, a dla miasta – wyjątkowe miejsce do spędzania czasu.

Zaczęli w 2015 roku, warząc piwo na kontrakcie w istniejących browarach. Setki kilometrów w podróży oraz koszty same nasunęły jedyną słuszną decyzję – o stworzeniu własnego mini-browaru. W grudniu 2018 roku znaleźli miejsce (którego my tak długo szukaliśmy) i zakasali rękawy.
Browar jest połączony z barem i jest otwarty dla wszystkich i na wszystkich.

Wszystkie etapy procesu warzenia piwa zachodzą na oczach gości, maszyny odgrodzone są od części barowej tylko skrzynkami, często również służącymi jako siedzenia.

Piwa z browaru Lille
Po pierwszych zachwytach i zwiększaniu produkcji z 500 l do 10 000 l stwierdzili wyhamować i zmniejszyć produkcję do 3000 l na rzecz jakości, limitowanych partii i eksperymentów.

Mają sześć standardowych piw oraz piwa eksperymentalne. Standardowe piwa, zawsze znajdujące się w ofercie – jasne w bawarskim stylu, stout, pils, weizen (pszeniczne – moje ulubione!), pale ale.
Wśród eksperymentów – brown ale (Honk A Tonk), weizen ale (Sunny B*tch), sour’y.

Pracują z fachowcem od warzenia piwa, żeby niepotrzebnie sobie “piwa nie nawarzyć”. Dążą do perfekcji. Beczki po winie, czekające na leżakowanie piwa, świadczą o tym, że pomysły na piwa mają ciekawe.

Lubią zaskakiwać gości nietradycyjnymi smakami, choć i tak najlepszym piwem zostało przez gości uznane piwo jasne w bawarskim stylu – Helles.
Dostarczają swoje piwa do 50 barów i restauracji oraz wszystkich supermarketów w regionie. Ich charakterystyczne, minimalistyczne etykiety są bardzo rozpoznawalne i widoczne z daleka.
Co dzisiaj na kranach w Lille?
Oprócz swoich browarów, mają na kranach kilka innych piw z innych browarów kraftowych, plus piwo tygodnia, dostarczane przez jeden z najlepiej zaopatrzony w krafty w Kilonii sklep z piwami.

Nie znajdziecie tu typowych koncernowych lemoniad i innych kolorowych, cukrzonych na potęgę napojów. Postawili na sok jabłkowy (!!!). Region słynie z jabłek, dlatego postanowili odwołać się do tego, co u siebie mają najlepszego. W ofercie mają co najmniej trzy rodzaje, które, tak samo jak piwa, można zamówić na szklanki lub w zestawie degustacyjnym. Jest także wino :).

Na mały i duży głód
Codziennie obok Lille stoi foodtruck. Rozkład jest znany, zapowiadany na facebooku browaru, więc można spokojnie dostosować swoje plany lub przyjść w ciemno. Florian ręczy za każdy foodtruck, który u nich na podwórku się pojawia.
My trafiliśmy na foodtruck z burgerami – John’s Burgers. Okazało się, że John, Amerykanin, którego zawiało do Kilonii (nie mający z gastronomią nic wspólnego), tak tęsknił za porządnymi burgerami, że stwierdził zacząć je smażyć sam.

Nie mają skomplikowanych składników i zakręconych smaków. Opierają się na mięsie najwyższej jakości, również z regionu, oraz kilku dodatkach – typu ser, skarmelizowana cebulka lub jalapeno. Są pyszne!!!!
Co dalej?
Dużo planów.
Powoli w Lille tworzy się przytulny ogródek. Malutkie winorośle już formują naturalną osłonę od słońca. Duża przestrzeń czeka na zagospodarowanie.
Niedługo pojawi się kolejny tank, żeby zabezpieczyć zapotrzebowanie na piwo wszystkich chętnych. Ostatnie kilka dni letnich eventów totalnie wyczyściły im zapasy magazynowe, choć to wydawało się niemożliwe. Organizują sami eventy przy browarze, szukają wyrazu swojej energii twórczej w kolejnych piwach.
Przy okazji, bardzo kochają swoje miasto – dzięki rozmowie z Florianem, spojrzeliśmy na Kilonię jego oczami. Może dlatego wyjechaliśmy zachwyceni, z zamiarem wrócić za jakiś czas. Na kufel dobrego piwa oraz zobaczyć, co u chłopaków słychać.

Browar Lille
Eichkamp 9c, Kilonia
Skomentuj