
Siwaki zaistniały w mojej świadomości i sercu, dzięki Województwu Podkarpackiemu. Ceramika siwa uznawana jest za jedną z najstarszych i oryginalnych w Polsce. Cieszę się, że miałam okazję zapoznać się z nią właśnie tu, w Medyni Głogowskiej.
Muszę powiedzieć, że dla mnie, jako dla osoby kochającej gotować, to było przeżycie. To przywiązanie emocjonalne, do talerzy, garnków, kubków pojawia się z czasem. Po wielu latach spędzonych nad przyrządzaniem dań patrzę na garnek – i wiem, co w nim ugotuję. Nie musi być perfekcyjnie wypolerowany na taśmie produkcyjnej. Każdy jest unikalny, w każdym widać pracę rąk, które go uformowały, nadały kształt, udekorowały i puściły w świat. Gdzieś w podświadomości czuję zapach przypraw, łączę składniki i czekam na rezultat.
Siwaki
Spis treści
Siwaki – to naczynia z gliny, użytkowe lub dekoracyjne, w kolorze, szarym, srebrnoszarym lub czarnym.
Jeszcze na początku XX wieku najwięcej było naczyń typowo użytkowych. Teraz przedmioty tworzone według tradycyjnych metod z XVIII wieku stały się modne – i zostały elementem dekoracyjnym współczesnych wnętrz.
Zagroda garncarska w Medyni Głogowskiej
Medynia Głogowska, razem z Medynią Łańcucką, Zalesiem i Pogwizdowem, tworzyła niegdyś bardzo prężny ośrodek garncarski. Tu mieszkańcy wszystkich pobliskich miejscowości i wsi zaopatrywali się w naczynia użytkowe z ceramiki siwej i czerwonej. Teraz mistrzów pielęgnujących tradycje w regionie jest coraz mniej, a siwaki można oglądać w ich warsztatach albo centrach kultury regionalnej.
Zagroda garncarska w Medyni Głogowskiej rozłożyła mnie na łopatki w trzy sekundy – widokiem półek zastawionych naczyniami w kolorze siwym, czarnym i czerwonym.
Natychmiastowo chciałam zakupić całą zastawę stołową z ceramiki czerwonej. Kiedyś to zrobię – nie mówcie Michałowi. Herbata lipowa w takim kubku smakowała wyjątkowo dobrze. Zamarłam na dłuższą chwilę przed półką z siwakami – garnkami, widząc oczyma duszy bulgoczące potrawy w piekarniku. Rzecz jasna, potrzebowałam (-uję nadal) je wszystkie.
Nadal nie wiem, jakim cudem kupiłam tylko jeden. Do teraz żałuję, że nie dokupiłam jeszcze większego, w innym kształcie, do zadań wszelakich – do towarzystwa dla tadżina, którego przywieźliśmy aż z Maroka.
Miałam okazję zobaczyć, podczas warsztatów, jak powstają siwaki.
Kulka gliny w rękach garncarza rozgrzewa się i zaczyna się powoli słuchać, poddawać się i tworzyć jedność z rękami. Wydaje się, że ręce się nie ruszają, tylko tworzą ochronną obręcz dla gliny, która przyjmuje kształt samoistnie.
Wzorek dekoracyjny biegnie wzdłuż naczynia.
Jeszcze chwila – i kolejny garnek będzie gotów do wypalenia. Co jest bardzo istotne – w tradycyjnym piecu, palonym drewnem, bez dostępu powietrza.
Dlaczego siwaki powinny pojawić się w kuchni każdego amatora gotowania?
Dlaczego tak nierówno oddycham na widok siwaków? I naczyń ceramicznych w ogóle?
Moje pierwsze doświadczenia (i wspomnienia) z gotowaniem w naczyniach ceramicznych sięgają jeszcze dzieciństwa. W Rosji jest bardzo popularne danie – żarkoje. Jest to mięso gotowane w sosie własnym z warzywami, grzybami, ziemniakami. Naczynie ceramiczne zalepiane jest od góry ciastem albo serem i na dłuższą chwilę idzie do pieca (albo do piekarnika w domu). Teraz wyobraźcie sobie, jak to smakuje.
Maroko przyniosło nowe doznania – tadżiny, od rana załadowane składnikami, postawione na tlących się węglach, były na tyle uzależniające, że przywieźliśmy jeden do Polski. Nawet ta marna podróba w postaci gotowania na kuchence na gazie daje radę.
Siwaki pozwalają nie tylko gotować tradycyjnie oraz zdrowo. Spróbowałam – i przepadłam.

Każdemu daniu nadają głębszy smak, oddając cząsteczkę siebie. Ostatnio gotowana zapiekanka „czas wyczyścić lodówkę” w naszym siwaku posłużyła impulsem do napisania tego postu. Bo była czymś więcej niż zwykłą zapiekanką z przyprawami w stylu włoskim.

***
Zagroda znajduje się na szlaku garncarskim Województwa Podkarpackiego, który łączy wszystkie miejsca, związane z tym rzemiosłem w regionie. Odbywa się tu też sporo warsztatów – i można samemu popróbować swoich sił, lepiąc własny garnek i odtwarzając na nim tradycyjny wzór.
Karczma U Garncarzy
Wiadomo, jak są garnki – musi być i gotowanie. Karczma serwuje tradycyjną kuchnię polską, w tym regionalną podkarpacką, o której już wam opowiadałam wcześniej.
Uczciwie przyznam, że nie zatrzęsła mną całkowicie, tak jak zdarzyło się to w innych karczmach i restauracjach na Podkarpackim Szlaku Kulinarnym. Nadal pamiętam jednak herbatę lipową, o której wspominam non stop, przy każdej okazji, proziaki, które kocham całym sercem i żołądkiem, zupę oraz racuchy, dla których znalazłabym miejsce, nawet gdybym zjadła dwa obiady na raz.

37-127 Medynia Głogowska 382 a
DW881, 37-126 Medynia Głogowska
Daria/PoboczemDrogi
1 lutego 2017 at 1:07 pm
My w domu używamy garnków ceramicznych do robienia zakwasu na żur i zalewajkę. Najważniejsze, żeby nie były wewnątrz lakierowane, glina musi byc „czysta”. Pobawiłabym się na takim garncarskim kole. Pozdrawiam!
travelingilove
29 stycznia 2017 at 8:02 pm
♥♥♥ I teraz nie wiem, czy się przyznać, czy nie, że nie wiedziałam o istnieniu siwaków. Całkiem serio. Trochę wstyd, bo przecież jestem z Podkarpacia i człowiek czytając takie fajne rzeczy czuje, że chyba jednak powinien był wiedzieć. Dzięki za nowinkę :) Byłam zazwyczaj przyzwyczajona do „normalnych” glinianych naczyń, tzn. w kolorze brązu. Teraz oczywiście sama też taki chcę mieć! To jest garnek z duszą, w takim wszystko smakuje lepiej… A ponieważ wracam do Sanoka już za tydzień, wypytam wszystkich w domu, czy ktoś wiedział o siwakach i mi nie powiedział ;)
travelingilove
29 stycznia 2017 at 8:09 pm
P.S. Zapomniałam dodać – czadowy piec!!!! ♥
Tati
29 stycznia 2017 at 9:07 pm
Tak naprawdę najbardziej czadowy był Pan, który te garnki, wazony robił. Gadka-szmatka, żarcik, nie patrząc na to co robi – i nagle patrzysz, że zamiast kawałka gliny powstał nie tylko wazon, również delikatne zdobienia, tylko od muśnięcia palcem. Mam ogromną nadzieję, że fach nie umrze – i dzięki modzie, hipsterom, loftom odzyska vigor oraz szansę na drugie życie.
Tati
29 stycznia 2017 at 9:04 pm
Toż to ja mogę teraz przez Ciebie zamawiać kolejne do kolekcji! :D ale polecam kupienie chociaż jednego – każda przyprawa w takim siwaku potęguje swój smak. P.S. z chęcią tam wrócę – zapraszam do wspólnej wycieczki!
Iza Zawadzka
29 stycznia 2017 at 1:44 pm
Ja mam w planach przywieźć sobie w tym roku z Macedonii lub Grecji takie gliniane miseczki do zapiekania musaki.
Poszli-Pojechali
29 stycznia 2017 at 3:00 pm
my w tym roku też wybieramy się do Grecji i poważnie rozważam wykupienie bagażu 20 kg :D
Iza Zawadzka
29 stycznia 2017 at 3:09 pm
Polecam autem!
Poszli-Pojechali
29 stycznia 2017 at 6:23 pm
Zawsze rozbija się o 26 dni urlopu i zobaczenie jak najwięcej :) aczkolwiek podróż samochodem po Europie chodzi nam po głowie od paru lat, więc prędzej czy później to zrealizujemy – aczkolwiek bardziej stawiam na Włochy, Hiszpanię albo Portugalię :)
Iza Zawadzka
29 stycznia 2017 at 6:36 pm
My w tym roku w trzytygodniowym bloku: Szeged, Bitola, wyspa Lefkada, Ioannina, Subotica i Ołomuniec na deser.
Poszli-Pojechali
29 stycznia 2017 at 6:38 pm
Lefkada jest przepiękna, czytałam posty u Całe Życie w Podróży, niezła trasa się zapowiada!!!!
Iza Zawadzka
29 stycznia 2017 at 6:41 pm
Ha ha ha, zgadnij, kto był inspiracją ;-) A trasa w sumie jak co roku. Skoro i tak jedziemy te 2 tys. km w jedną stronę, to trzeba wycisnąć jak najwięcej. I w ten sposób wychodzi taniej, niż we wszystkie te miejsca jechać z Warszawy.
Poszli-Pojechali
29 stycznia 2017 at 6:43 pm
:D to czekam na relacje! my pewnie też kiedyś się zdecydujemy – dotychczas zazwyczaj te dłuższe urlopy przeznaczaliśmy na Azję
Iza Zawadzka
29 stycznia 2017 at 6:52 pm
Azja mnie zupełnie nie kręci. Poza tym u nas wszystko x4, także przelot, więc nawet przy najtańszych biletach póki co poza zasięgiem.
Całe Życie w Podróży
29 stycznia 2017 at 7:12 pm
:D
Marlena Kawczyńska
29 stycznia 2017 at 1:23 pm
Ja po przeprowadzce też mam zamiar zakupić trochę garnków :)