
Białowieża – odpoczynek dla zmysłów
Spis treści
Białowieża pojawiła się w planach znienacka.
Szukaliśmy pomysłów na Wielkanoc, a tak naprawdę na weekend przedświąteczny. Nasza ostatnie próby wielkanocne w dużych miastach w Polsce na długo pozostawiły traumę w pamięci. W tym roku stwierdziliśmy zwrócić swoją uwagę ku regionowi, który bardzo lubimy – Podlasiu. Mieliśmy cichą nadzieję, że koniec marca – początek kwietnia będzie w Białowieży już naprawdę wiosenny, a spacer po puszczy oczyści płuca po zimowym smogu warszawskim.
Cóż, wiosny stają się coraz bardziej nieprzewidywalne. A my, planując, przestaliśmy nastawiać się na cokolwiek. W naszym wyobrażeniu Wielkanoc miała być ciepła, cała w kwiatach, była zimna i deszczowa. Jednak Białowieża, tuż przed świętami, podarowała nam odrobinę słońca oraz ogromne pokłady spokoju i piękna, które podładowały nam nasze wewnętrzne akumulatory po zimie.
Okazało się, że w Białowieży:
- jest dużo kotów,
- domy z ażurowymi krużgankami są piękne,
- dobrze karmią,
- nawet jak nie wstanę o 5, to jest szansa zobaczyć żubry z bliska (i nie tylko żubry),
- mają piękny sklep z przedmiotami do kuchni z drewna,
- powietrze jest tak czyste, że z nieprzyzwyczajenia kręci się w głowie od nadmiaru tlenu.
Białowieża – miasto kotów i złych psów
Przed świętami Białowieża była wyludniona. Sporadycznie napotkane grupki znikały za zakrętem po kilku minutach – i znowu zostawaliśmy na drodze sami.
No prawie sami. Towarzyszyły nam koty. Spora część z nich obserwowała nas z okien.

Podejrzewam, że pogoda nie sprzyjała specjalnie spacerom, a podgrzany parapet albo ogrzany pokój były lepszą alternatywą dla chwytającego za kurtki wiatru i szczypiącego za policzki zimna wieczorem.
Jednak nie dla wszystkich.
Pewnie przemierzały ulice, nawet nie zwracając specjalnie uwagi na przechodniów i z rzadka przejeżdżające samochody.
Smuciły i bawiły furtki domów, na których tabliczki groziły, że dopadną nas psy od razu, w pięć sekund albo z pytaniem, czy na pewno chcemy sprawdzać, jak szybko biegamy.
Serio?
Piesełów, rzucających się do wykonania obowiązku, chciało się pogłaskać i dać trzy chrupki, za dobrze wykonaną pracę. Merdały ogonami, szczekały dźwięcznie, przytulały się do drzwi albo odwracały się do nas ogonem, po krótkiej gonitwie wzdłuż ogrodzenia. Zastanawiałam się tylko, dlaczego te wszystkie tabliczki zostały powieszone.
Domy z ażurowymi krużgankami
Nie każdy i nie na każdej ulicy. Ale domy, na które chciało się komuś poświęcić więcej czasu, mimowolnie przyciągają wzrok.
Wiem, że jest to ogrom pracy. Nawet jeśli ktoś to zrobił nie dla siebie, lecz na potrzeby turystyki i tak podziwiam, uśmiechając się na widok ażuru pod dachem. Pasuje zresztą stylem do najstarszych budynków w Białowieży.
Spacer cichymi ulicami, wzdłuż ciągu domów, z krużgankami czy bez, sprawia radość. Może dlatego, że można tu odpocząć od nadmiaru bodźców dużego miasta i uspokoić myśli. Nie, nie należę do osób, które chciałyby rzucić wszystko i uciec w Bieszczady, na Podlasie, w góry (podkreśl właściwe). Moi rodzice zbyt długo mieli działkę, a ja – co sezon – okazję wielokrotnie się przekonać, od małego, ile wysiłku wymaga ziemia oraz by coś na niej wyrosło. Jednak w takich miejscach dobrze regeneruję siły i przestaję potrzebować dostępu do internetu. Przy tym drugim stwierdzeniu, oczywiście, troszkę przesadzam – jako cierpiąca na kretynizm przestrzenny, lubię jednak mieć dostęp do Google Maps – czuję się wtedy pewniejsza nawet w lesie (moja jedyna trója, spośród samych piątek w szkole – z orientacji z mapą w terenie na geografii).
Białowieża w marcu – co zobaczyć
Mogę tylko się domyślić, że każdy sezon w Białowieży proponuje swoje własne atrakcje. Jednak, co ważne – po roztopach, bez kaloszy, czy gumowców, z przymrozkami wieczorem, nadal mieliśmy niesamowitą radość ze spędzenia czasu tutaj.
Nie mam tylko pomysłu, co moglibyśmy robić w Białowieży w deszczu – bo u mnie wtedy sprawdza się zestaw 4K (kot, koc, książka, kawa), z wiadomych względów dostępny na wyjazdach w ograniczonym zakresie. Na szczęście, nie musieliśmy tego sprawdzać w praktyce.
Białowieski Park Narodowy
Nie poszliśmy tym razem do puszczy – drogi zdecydowanie nie były jeszcze gotowe do pieszych spacerów w naszym wykonaniu. Śmiałkowie, wychodzący ze spacerów po lesie (idąc trasą dębów, podejrzewam) w oblepionych błotem butach, nawet nie musieli nic mówić – wiedziałam, że w mieście też będzie super!
Trzeba było używać mocno wyobraźni, starając się wyobrazić, jak te tereny wyglądane w kolorze zielonym, kiedy przyroda obudzi się z zimowego snu.
Szczerze mówiąc, nie pamiętałam, że Park Białowieski jest najstarszym parkiem w Polsce, mimo że jeszcze w dzieciństwie otrzymałam piękny album o Podlasiu od rodziców, który wertowałam dosyć często. Od 1979 roku znajduje się na liście UNESCO.
Park Pałacowy
Perełką parku jest Dworek Gubernatora z 1845 roku – najstarszy budynek w Białowieży.
Został zbudowany w stylu rosyjsko-szwajcarskim i miał przyjemność gościć imperatora Aleksandra II podczas polowań.
Tuż obok znajduje się obelisk, na którym są oryginalne napisy, upamiętniające polowanie króla Augusta III Sasa w 1752 roku.
W samym parku są drzewa z całej Europy – około 90 gatunków. Obiecałam sobie kiedyś tu wrócić, w momencie, w którym będą wszystkie się zielenieć – w tym ponad 300-letnie dęby.
W głębi parku znajduje się budynek administracji oraz restauracja Parkowa.
Rezerwat Żubrów
Uczciwie się przyznam, że po parudziesięciu kilometrach w nogach, nie wyobrażałam sobie wstać o 5 nad ranem i wyjść na chwytający za nos i policzki mrozek, by znieruchomieć w puszczy na dłuższy czas w oczekiwaniu na żubry na wolności (cały czas na liście!).
Rezerwat żubrów był dla mnie nadal przeżyciem. Zwierzęta żyją tu w warunkach półdzikich, a wybiegi są naprawdę duże i zbliżone do środowiska naturalnego.
Stanąć oko w oko z żubrem? Potęga! Bardzo powolne ruchy całego stada, w ślad za głównodowodzącym samcem, wzrok spod grzywki oraz wielka ciekawość nas.
Cała rodzinka, odpoczywająca pod drzewem w oddali, była tak bardzo zaciekawiona, że zrobiła nam największy prezent, podchodząc praktycznie pod ogrodzenie.
Staliśmy przy nich bardzo długo, łapiąc każdą minutę uwagi, którą nam podarowali.
Oprócz żubrów, populacja których powoli odradza się w Puszczy Białowieskiej, można poobserwować łosie, które, na swoich bardzo długich nogach, spacerują po wybiegu, zupełnie nie zwracając uwagi na pogodę lub widzów.
Żubronie chowały się przy tylnym ogrodzeniu. Ale od czego ma się teleobiektywy!
Na dłużej przystanęliśmy przy jeleniach. Było widać, że są oswojone. Jedna śmiała dziewczyna wlazła pomiędzy pręty ogrodzenia, ewidentnie prosząc o głaski – chociaż tabliczka obok surowo zabraniała zwierzęta dotykać i karmić.
Nadal widzę przed sobą ten wielki, czarny nos i pamiętam, jak ściskałam rękę w kieszeni kurtki, żeby tylko go nie dotknąć i nie posmyrać ją między uszami.
Pozostałe nieśmiało obserwowały nas z bezpiecznej odległości, choć samiec przykładał dużo sił, by odgonić je jak najdalej od nas. Jestem pewna, że tych tabliczek nie wieszał, ale może był w komitywie z administracją parku.
Obojętne na wszystko, co się dzieje dookoła, dziki grzały się na kopie siana, nie ruszając się i nie otwierając oczu. Kły z bliska budziły jeszcze większy niepokój, niż na oglądanych zdjęciach.
Bilet do Rezerwatu kosztuje 10 zł (5 zł ulgowy).
Poza sezonem od 16 października do 15 kwietnia (od wtorku do niedzieli) jest otwarty 8:00-16:00.
W sezonie codziennie od 16 kwietnia do 15 października – 09:00-17:00.
Rezerwat jest przy trasie Białowieża-Hajnówka.
Restauracja Carska i Białowieża Towarowa
Restauracja Carska – najlepsza restauracja w Białowieży, wyróżniona nawet w przewodniku Gault&Millau. Chętnych nie brakowało, nawet poza sezonem. Warto tu przyjść nawet na kawę, by móc podziwiać historyczny budynek, a czekając na zamówienie – zagłębić się w historię.
Sama restauracja znajduje się w oryginalnym budynku dworca kolejowego z XIX wieku Białowieża Towarowa, który został zbudowany dla cara Mikołaja II.
Oryginalne meble oraz wystrój, nawiązujący do początku XX wieku, świetnie sobie radzą z przenoszeniem gości do ubiegłego stulecia.
Nie udało nam się tu zjeść obiadu (choć patrząc na wnoszone talerze, obiecałam sobie wrócić tu, prędzej czy później), ale dobra kawa, wraz z torcikiem bezowym, lekkim jak chmurka, była wspaniałym zwieńczeniem tego dnia.
Co ciekawe, oprócz znakomitej kuchni, Carska proponuje swoim gościom również zakwaterowanie. Byłam zachwycona pomysłem urządzenia luksusowych apartamentów w zabytkowych wagonach, które wchodziły w skład pociągu, którym przyjechał Mikołaj II.
Aczkolwiek nie powiedziałabym “nie” również perspektywie noclegu w wieży ciśnień, która także może się poszczycić swoją historią.
Stacja Towarowa 4, Białowieża
Cerkiew Św. Mikołaja w Białowieży
Ogromnie żałuję, że była zamknięta. Jest dość nietypową cerkwią zbudowanej z czerwonej cegły. Właśnie tu można oglądać unikalny ikonostas z majoliki, jedyny w swoim rodzaju (mam już trzy powody, by wrócić do Białowieży!). Nie doczekaliśmy się mszy, uciekając przed nadciągającą ulewą.
Cerkiew Św. Mikołaja
ul. Sportowa 9, Białowieża
Przyroda
Mimo że samo miasto jest niewielkie, pozostawiło u mnie wrażenie przestrzeni.
Piękne zachody słońca, stawy, parki, lasy – nawet robiąc kółka, czułam spokój.
Mimo kilometrów w nogach, byłam gotowa przejść jeszcze kolejnych parę, oby tylko ta droga zbyt szybko nie doprowadziła nas do naszej kwatery.
Białowieża – gdzie zjeść
Znajdując się tuż przy samej granicy, Białowieża ma kilka miejsc, które z pewnością warto odwiedzić. Ze względu na okres przed sezonem, część knajp i kawiarni była zamknięta – z zaproszeniem, by odwiedzić ich progi od kwietnia do października.
Niektóre restauracje jednak są otwarte cały rok, więc nikt głodnym na ulicach miasta po spacerach nie pozostanie.
Pokusa
Znajdowała się najbliżej naszej kwatery – i właśnie tu skierowaliśmy swoje pierwsze kroki na dania z kuchni podlaskiej.
Mają bardzo ciekawy wybór lokalnych piw – z czego bardzo ucieszyliśmy.
Nie byłam zbyt szczęśliwa z soljanki – lubię tą zupę w wersji gęstej, treściwej. W Pokusie była bardzo kwaśna, nawet jak dla mnie ciut za bardzo, z warzywami, oliwkami, kaparami i kawałkami mięsa. Wolałabym, żeby mięso stanowiło podstawę tej zupy, a nie dodatek.
Natomiast drugie dania były jak najbardziej w porządku:
- myśliwska pieczeń z dzika z kopytkami i buraczkami zasmażanymi,
- żeberka duszone z kapustą zasmażaną, boczkiem wędzonym i ziemniakami opiekanymi
- pielmieni z grzybami leśnymi w sosie śmietanowym
Deser z powodzeniem mogą zastąpić bardzo dobre nalewki (aczkolwiek osobiście nieskromnie uważam, że truskawkową robimy lepiej! :D), które w niezbyt słoneczne dni zimnego marca pełnią podwójną funkcję.
Ceny dań – 20-50 zł.
ul. Olgi Gabiec15, Białowieża
Babooshka Bistro
Kuchnia kresowa w prostym wydaniu, podana budżetowo – na jednorazowych talerzach z plastikowymi sztućcami.
Jeśli jednak taki sposób podania wam nie przeszkadza, to wyjdziecie stąd głodni i szczęśliwi.
Mają w swojej ofercie cały asortyment piw rzemieślniczych Browaru Markowego z Hajnówki. Piwo Kornik z dodatkiem świerku było wyśmienite!
Zamówiliśmy klasyki klasyków:
- soljankę (bardzo dobra – gęsta, ze śmietaną)

- pierogi z jagnięciną
- kartacze
Dania są w cenie 12-20 zł.
Bardzo kusiły mnie placki ziemniaczane, których sama nie lubię smażyć, ale chętnie zamawiam jak widzę ładne, wypalone rozgrzaną powierzchnią patelni, wzory. Wrócę tu z przyjemnością i na placki, i na inne dania kuchni polskiej i rosyjskiej.
Kolejowa 1, Białowieża
Naprzeciwko bistro stoi piękna stacja Białowieża Pałac, która, jak mogę się domyślić, została przerobiona i dostosowana do letniej kawiarni. Kawa w takich wnętrzach? Super pomysł!
Polecali nam również Unikat oraz Stoczek 1929 (też znajdujący się w przewodniku Gault&Millau).
Białowieża – noclegi
Tak naprawdę oferta na noclegi w Białowieży jest dość szeroka, na każdą kieszeń. Od pokoi w domach prywatnych i agroturystykach po hotele (Żubrówka) i apartamenty w Carskiej.
My znaleźliśmy bardzo przyjemny dom – Cichosza – z super sympatycznymi właścicielami oraz Szafirem, nieustająco próbującym wstać na tylne łapy, by się przytulić i liznąć w twarz.
Cztery 2-osobowe pokoje ze wszystkim, co jest potrzebne (bez możliwości gotowania na kuchence).
Co najważniejsze, w takim okresie przejściowym – jest ciepło! Oraz są dostępne bardzo dobre, obfite śniadania w cenie 20 zł.
Białowieża – pamiątki
Pamiątek, oczywiście, znajdziecie, sporo – i pluszowe żubry, i nalewki, i herbatki, i zioła. Herbatka i zioła przywiezione. Natomiast najpiękniejszy prezent kupiłam na naszą kuchnię – absolutnie piękne, ręcznie robione deski do krojenia w Drewutni od Szuma Design.
Nie mogłam oderwać się od misek, głaszcząc ich gładką wypolerowaną powierzchnię. Kilka desek zamieszkało w naszej kuchni, a ja jeszcze tam powrócę po uzupełnienie kolekcji!
Drewutnia
ul. Waszkiewicza 210, Białowieża
***
Nadal mam całkiem długą listę atrakcji do obejrzenia w Białowieży, które chciałabym zobaczyć jeszcze nawet w tym roku, nie mówiąc o innych miastach i atrakcjach Podlasia. Czy się uda? Trzymajcie kciuki!!!
An Ja
18 kwietnia 2018 at 11:41 am
Trzymam kciuki za dalsze zwiedzanie Białowieży i okolic. Polecam również odwiedzić restaurację Stoczek 1929 :) Pozdrawiam!
Tati
18 kwietnia 2018 at 6:22 pm
Jest w planach. Nawet mieliśmy tam pójść w pierwszej kolejności, ale niestety była zamknięta. Więc – jeszcze jeden powód, by tam wrócić :) a co polecasz w Stoczku?
An Ja
18 kwietnia 2018 at 6:51 pm
pamiętam, że bliny były smaczne, a z dań głównych kartacze :) my tam trafiliśmy z polecenia Przewodnika, który oprowadzał nas po rezerwacie ścisłym.
Tati
18 kwietnia 2018 at 7:18 pm
Bliny uwielbiam!!! :D My mieszkaliśmy praktycznie naprzeciwko – więc tym bardziej smucę się, że się nie udało