
Są miasta ze street artem, które już od pierwszego spojrzenia zachwycają mnogością wrażeń, murali, dziwacznych obrazków na murach. Jest i Lublana – gdzie, kręcąc się po centrum miasta, znaleźliśmy tylko pojedyncze ślady sztuki ulicznej i to w niezbyt zachwycającej postaci. Ot, tu jakiś szablon, tam vlepka, ewentualnie fasada budynku, opanowana przez chaotyczne działania graficiarzy.
I koty – ale o tym innym razem.
Prawdziwie mocnego, niezależnego streetartu, wydawało się, że nie będzie nam dane doświadczyć w tym bardzo sympatycznym mieście. Aż w komentarzach z poleceniami miejsc przewinęła się ulica Metelkova od Kami.
Właśnie wróciliśmy do Lublany z Kopru. Było cholernie wcześnie. W budzącym się dopiero mieście udało nam się upolować całkiem smaczne śniadanie w towarzystwie chmary ptactwa. Uznaliśmy, że pozostałe do odlotu kilka godzin poświęcimy (oprócz obiadu, rzecz jasna), na dotarcie do miejsca, o którym już czytaliśmy i słyszeliśmy.
Choć nie wszyscy znajomi pieli z zachwytu, było to najbardziej zamuralone miejsce w mieście. Było to też jedno z najmocniejszych i najobfitszych we wrażenia alternatywnych miejsc, które dotąd udało nam się zobaczyć.
Lublana metropolią nie jest, a z dworca wychodziło do Metelkovej jakieś 10-15 minut spaceru. Nawet gdybyśmy mieli się zawieść, to warto było spróbować.
Aczkolwiek kilka obrazów, widzianych z okna autokaru, mocno niepokoiły i pobudzały wyobraźnię.
Ulica Metelkova – jak trafić
Spis treści
Idąc od strony ulicy Kotnikovej, trafiamy na coraz bardziej kolorowe ściany w niskiej zabudowie – trochę jak mur okalający teren Toru Wyścigów Konnych na Służewcu w Warszawie.
Kilka ciekawych obrazków, ale faktycznie, nic, co sprawiłoby, by było warto tłuc się przez pół Europy.
Jednak… wystarczyło zaledwie kilka kroków.
Zaczęła się prawdziwa jazda, trafiliśmy do Avtonomni kulturni centre – niezależnego centrum kulturalnego, powstałego na terenie dawnych koszarów, opuszczonych przez jugosłowiańską armię.
Kluby, hostele (Celica robi wrażenie!!!), bary, serwujące kuchnię egzotyczną gwarantują niezapomniane wieczory.
Jednak, przede wszystkim, wrażenie robią podwórka, na których znajdziecie taką ilość szalonej twórczości, że przed wejściem powinna być wypożyczalnia PPS (Przenośnych Podtrzymywaczy Szczęki).
Zapewniam, opada ona, gdziekolwiek człowiek nie spojrzy.
Chodziliśmy zatem i przerzucaliśmy się zasadniczo jednym zdaniem: “Musisz to zobaczyć” (albo typowo polskimi wyrazami zachwytu, których raczej nie będę tu cytował ;)).
Galeria zdjęć – Metelkova to must-see na waszej alternatywnej liście zwiedzania
Co zobaczyć?
WSZYSTKO.
Rzeźby, takie jak np. witający na podwórku człowiek-bóbr i inne cudaAż to coś, co nas absolutnie urzekło… Instalacja – harfa, zrobiona ze stalowych lin i sprężyn, oraz uruchamiany przez czujnik ruchu werbel, które pośród ciszy poranka brzmiały nieco apokaliptycznie. Odzywała się za każdym razem, jak zbliżaliśmy się, by zrobić zdjęcie. Wprawiało to w dziwną konsternację, sprawiającą, że staliśmy i oglądaliśmy przedstawienie do końca.
Ola | Chasing Colors
15 grudnia 2017 at 10:01 am
O mamo! Z każdym kolejnym zdjęciem coraz bardziej potrzebowałam PPS! Ten gość z jelit to przegięcie! :D
Kojarzy mi się troszkę z wrocławskimi podwórkami na Roosevelta, ale są o wiele bardziej “łagodne” w wyrazie.
Zapisuję na listę must-see.
kami
13 grudnia 2017 at 8:14 am
W Lublanie podobne do Metelkovej jest jeszcze ROG, zapiszcie koniecznie tą nazwę na zaś! :)
Tati
13 grudnia 2017 at 11:24 pm
Zanotowane! Dobrze, że poprzednim razem nie poleciłaś – przeżywałabym do dziś. Teraz będę przeżywać od dziś, kiedy tam pojadę! :D
kami
14 grudnia 2017 at 7:20 am
z pełną świadomością wybrałam Metelkovą ;) ale ROG też daje radę :D Przynajmniej jest dobry powód, żeby wrócić!
Tati
15 grudnia 2017 at 12:56 pm
W Słowenii jest wszystko dobrym powodem, by wrócić :)
Paweł Osmólski
10 grudnia 2017 at 10:58 am
Kompletnie nie rozumiem, co w tym ładnego…
Kilka takich miejsc widziałem i od tej pory raczej staram się omijać jak najszerszym łukiem. Lublana na szczęście ma wiele ładniejszych i bardziej klimatycznych miejsc <3
Poszli-Pojechali
10 grudnia 2017 at 11:02 am
:) wiem! Lublana ma multum bardzo ładnych miejsc – i pokochałam to miasto od pierwszego wejrzenia!!!. Ale my akurat w takich miejscach jak Metelkova się lubujemy i chętnie odwiedzamy, jeśli są po drodze.
Paweł Osmólski
10 grudnia 2017 at 11:03 am
Poszli-Pojechali Jak to mawia mój kumpel: Każdemu jego porno :D
I bardzo się mnie to powiedzenie podoba :) ;)
Poszli-Pojechali
10 grudnia 2017 at 11:04 am
Lublańskie mądrości ;)
Paweł Osmólski
10 grudnia 2017 at 11:09 am
I za takie bazgroły robiłbym to, co jest wyryte w Angkor Wacie na jednej ze ścian.
Poszli-Pojechali
10 grudnia 2017 at 11:12 am
a tu się zgodzę akurat :) nie wszystko powinno na ścianach się znaleźć. i nie wszędzie
Łukasz Kędzierski
10 grudnia 2017 at 10:40 am
hehhe, dosłownie “parę” dni temu też pokazywałem na blogu to miejsce :)
Iza Zawadzka
10 grudnia 2017 at 9:05 am
W podobnym miejscu byłam w Mariborze. Słoweńcy chyba to lubią.
Poszli-Pojechali
10 grudnia 2017 at 9:46 am
toż toę oznacza, że następnym razem w Słowenii pojedziemy do Mariboru – zobaczyć!