
Tak się złożyło, że Radovljica pojawiła się w planach spontanicznie. W Bledzie byliśmy znacznie krócej, niż planowaliśmy – przez zalewający ulice deszcz. Żeby tak do końca nie marnować jakże pięknego szarego dnia, postanowiliśmy drogę powrotną urozmaicić przystankiem na obiad. Pierwszy autobus, który nas wybawił od deszczu i przenikającej ubrania wilgoci, jechał przez Radovljicę – i właśnie tam skierowaliśmy swoje kroki. Jak się okazało, lepiej trafić nie mogliśmy.
Radovljica – gdzie na obiad
Droga do Starego miasta i głównego rynku jest dobrze oznaczona. Nie wiedząc, co nas jeszcze tam czeka, weszliśmy się ogrzać na herbatę do Grajskiej Gostilnicy, a zostaliśmy tam na obiad.
Michał zdecydował się na stek ze źrebaka (i nadal go bardzo czule wspomina, przebił nawet wspomnienia z Brukseli).
Michał: Tak, wiem, że dla wielu osób może to być mocno kontrowersyjny rodzaj mięsa, wszakże koń w Polsce to zwierze na stałe wpisane w historię i kulturę, a do tego jeszcze młody?!? Cóż, na wegetarianizm raczej nie przejdziemy, a z miejscowych specjałów, jakich w Polsce raczej nie uświadczymy nie chcieliśmy rezygnować. Powiem tylko, że konik smakował obłędnie.

Ja długo się wahałam – bo wybór dań był ogromny. Zdecydowałam się w końcu na jedno ze specjalności Szefa – kalmary zapieczone z ziemniakami, warzywami i serem w piecu. OMG!!!

Żałuję i nie żałuję jednocześnie, że nie zmieściłam deseru, który na stolikach obok prezentował się znakomicie.
Grajska Gostilnica, oczywiście, nie jest jedyną restauracją w mieście. Zresztą w tym regionie Słowenii działa wspaniała inicjatywa – Taste Radol’ca, która zrzesza restauracje, wykorzystujące w swoim menu lokalne produkty oraz oferujące regionalne dania i wina. Czy muszę dodawać, że prędzej czy później odwiedzimy je wszystkie, bo karmią tu przebosko????
Grajska Gostilnica
Kranjska cesta 2, Radovljica
P.S. co prawda, zdaję sobie sprawę, że będzie to mission prawie impossible, bo Michał będzie chciał na bank wrócić tu na steka. Ale może by tak dwa obiady w ciągu jednego dnia? ;)
Radovljica – gdzie na kawę
Nie żałowałam deseru w Grajskiej Gostilnicy, bo parę godzin później trafiliśmy na kolejną kawę, tym razem naprawdę kawę-kawę, do kawiarni Vidic (Kavarna & Slaščičarna Vidic), gdzie miałam okazję i zaszczyt zjeść (chyba) najlepszą gibanicę, która mi się w ciągu tego tygodnia trafiła. Była doskonała!!!!
Czym jest gibanica? Słoweńskim ciastem tradycyjnym, tak jak sernik i szarlotka w Polsce. Z tym że Słoweńcy byli mądrzejsi i połączyli sernik i szarlotkę w jedno, dodając całkiem pokaźną warstwę orzechów i maku oraz zamykając to w cieście filo (przynajmniej tak było w tej wersji). Byłam wzruszona, coraz bardziej z każdym kęsem.
Mam mocne postanowienie nauczyć się takie ciasto robić. Jest to mój plan na spotkanie rodzinne przy okazji Świąt.
Dodajcie do tego dobrą, aromatyczną kawę, kilka innych gatunków ciast, których po prostu nie zmieściłam, absolutnie uroczą atmosferę, pośród rozłożonych gazet, zbieranych ręcznie herbat ziołowych, stolików różnej maści, wina i szumnych gości. Rodziny z dziećmi na deserze, spotkanie rodzinne, gdzie wszyscy byli odświętnie ubrani, paczka przyjaciół popijających wino i dyskutujących (przynajmniej tak zrozumiałam z urywków głośnych rozmów) o ostatnich wydarzeniach, oraz absolutnie świetny Pan z obsługi, który dwoił się i troił, żebyśmy czuli się tam dobrze. Kawiarnia przypominała mi podobne miejsca z krakowskiego Kazimierza albo warszawskiego Powiśla lub Żoliborza, które uwielbiamy i nawiedzamy często.
Kavarna & Slaščičarna Vidic
Linhartov trg 3
4240 Radovljica
Radovljica – co zobaczyć
Radovljica – przeurocze średniowieczne miasto, jedno z tych, w którym dobrze się zachował układ miejski oraz architektura z XV i XVI ww. Turcy zniszczyli miasto w 1475 roku, zostało odbudowane w stylu gotyckim i renesansowym. Odtąd wygląda jak z książek rodem wzięte.
Góry
Podobno ze stacji kolejowej w ładny dzień widać Alpy Julijskie. Tego dnia akurat było o to trudno, ale po wyjściu z knajpy przestał padać deszcz i od razu stało się radośniej.
Brak Alp zrekompensował nam widok z punktu widokowego na Karawanki, który przy pierwszym spojrzeniu wygląda jak zwykły parking samochodów.
Nie muszę chyba dodawać, że tłumów tam nie było, więc mieliśmy wszystkie najlepsze miejsca dla siebie, pod każdym kątem. Ja nie chciałam stamtąd się ruszać, bo w tych pluszowych soczysto-zielonych górach, ze wierzchołkami schowanymi w brudnych, szarawych chmurach, było coś magnetycznego.
Myślę też, że w takich chwilach człowiek zaczyna przekonywać się do podróży poza miastem albo decyduje się spędzać więcej czasu właśnie na łonie natury albo w malutkich miasteczkach, które nie zakłócają harmonii zabetonowanym krajobrazem.
Stare Miasto
Radovljica nie jest dużym miastem. Gdyby tak nigdzie nie zatrzymywać się i przejść się szybkim krokiem po ulicach, to można obejść Stare miasto w godzinę, nawet pół. Tylko po co się tak spieszyć? Nawet w dzień wolny, kiedy wszystkie muzea pozamykane, można spędzić tu całe popołudnie.
Radovljica – nieformalna stolica słoweńskiej czekolady
No dobra, trochę przegięłam z tą stolicą, bo tego jeszcze na sto procent nie wiem. Czekolada słoweńska jest naprawdę dobra, z przyjemnością skonsumowaliśmy nawet supermarketowe wynalazki.
Ale! W Radovljicy co roku odbywa się festiwal czekolady. Jedyny festiwal na cały kraj, więc raz do roku można tu znaleźć cudeńka z czekolady, które ten kraj wyprodukował – odbywa się pod koniec kwietnia. Prawdopodobnie też nie muszę dodawać, że trafiliśmy tu tuż po zakończeniu. Jednak na tronie, jako królowa wszystkiego, co jest zrobione z gorzkiej i deserowej czekolady (czasem przekonuje się nawet do mlecznej), sobie posiedziałam.

Radovljica – architektura
Zadbane białe średniowieczne domy o niskiej zabudowie, z podniszczonymi freskami praktycznie na każdym kroku, dodają starówce osobliwego uroku.
Na mapie, zdobytej w Centrum Informacji Turystycznej, która jakimś cudem była jeszcze otwarta, naniesione zostały wszystkie domy, które warto zobaczyć.
Razem z dreszczykiem emocji, który zawsze towarzyszy znaleziskom historii, stojącym w zwyczajnym szeregu rzeczywistości, służąc nadal jako mieszkanie, sklep, muzeum, przychodzi też smutek. Obdrapane ściany, ledwo już zauważalne kształty postaci na freskach świadczą raczej o braku dofinansowania na konserwację, niż chęci, by zachować autentyczny wygląd miasta.
Fasady domów zrobione są z zielonego tufu – pochodzenia wulkanicznego, który był wydobywany z kamieniołomu Peračica.
Radovljica – miasto Linharta
Anton Tomaž Linhart był dramaturgiem i ojcem pierwszej słoweńskiej komedii i sztuki teatralnej w Słowenii.
Oprócz tabliczki upamiętniającej przy wjeździe do miasta, można znaleźć tu hotel i kawiarnię z jego imieniem – Linhart. Podobno jest też pizzeria, ale tej akurat nie widzieliśmy (albo nie zwróciliśmy uwagi).
Kościół Św. Piotra
Kościół został zbudowany w XV wieku i jest najlepszym przykładem budowli gotyckiej trójnawowej, z ołtarzem z czarnego marmuru z XVIII wieku.
Do kościoła przylegają pozostałości muru, chroniącego niegdyś miasto, oraz otaczającego go budynki.
Muzeum pszczelarstwa i muzeum piernika
Dom Lectar jest żywym muzeum, produkującym i dekorującym pierniki w kształcie tradycyjnych serc na waszych oczach. Można je, oczywiście, kupić lub usiąść i skonsumować w restauracji o tej samej nazwie.
Niestety, tak jak i w przypadku Kranj, pozostaje nam tylko się domyślać, jakby to miasto wyglądało w promieniach słońca.
Skomentuj