
Treviso kojarzy się większości, pragnącej zobaczyć Wenecję, z małym lotniskiem, dzielnie przepychającym przez siebie tysiące ludzi dziennie. Samo miasto zostaje w cieniu swojej słynnej sąsiadki, cierpiąc na tym i zyskując jednocześnie.
Treviso – to dla mnie przyjemna plątanina uliczek, mostów, kanałów w odbudowanym po II Wojnie Światowej mieście, którego historia sięga jeszcze czasów plemion celtyckich.
W mieście praktycznie nie ma turystów. Po południu byliśmy chyba jedynymi osobami z aparatami, budząc wręcz zainteresowanie przechodniów. Rano, następnego dnia, spotkaliśmy się z jedną organizowaną wycieczką, która raczej nie spacerowała, a jeździła od atrakcji do atrakcji, zamierzając wkrótce miasto opuścić. To by było na tyle.
Dodam na marginesie, że Treviso polubiły liczne marki odzieżowej, prowadzące tu filie swoich biznesów w zupełnym spokoju – Benetton, Sisley, Stefanel i parę innych. Co prawda, ja w Treviso nabyłam jedynie trampki, zupełnie innej firmy, ale darzę je sympatią szczerą i głęboką.
My wybraliśmy się do Treviso z 3 powodów.
Po pierwsze – jest to ojczyzna mojego ukochanego Prosecco. Tylko w tym rejonie rośnie ten gatunek winogron, tylko tu robią tak fantastyczne bąbelki, serwowane potem nota bene w każdej knajpie, winotece i barze. Ze względu na brak czasu, tym razem nie udało nam się pojechać do żadnej winnicy, ale obiecaliśmy sobie nadrobić przy kolejnej okazji.
Po drugie – prawdopodobnie właśnie tu (trochę nadużywany ostatnio zwrot), został wymyślony cudo-deser – Tiramisu! O to spiera się Siena i jeszcze parę innych regionów, wolę wersję z Wenecją Euganejską. Kto chce przepis na najlepsze tiramisu – idzie na Kalejdoskop Renaty.
Po trzecie – ze względów czysto praktycznych. Mieszkaliśmy tym razem po przeciwnej od lotniska, południowej stronie Wenecji. Kombinowanie z kilkugodzinnym dojazdem na lotnisko o 6-7 rano nie należy do naszych ulubionych zajęć. Postanowiliśmy zatem znaleźć nocleg w pobliżu.
Po jednym dniu w Treviso mogę wystosować tylko do was apel – nie spieszcie się do Wenecji, zostańcie tu na chwilę, albo skróćcie o jeden dzień pobyt w turystycznych molochach i dajcie się porwać Treviso. Nie będzie tu efektu “wow”, ale zanurzycie się w prawdziwe życie włoskiego miasta, bez tłumów i turystycznych kramów z tandetą. Przyniesie to spokój i ukojenie oczom i sercu po miejscami “przesadnej” Wenecji.
Dojazd
Spis treści
Mam dla was prawdziwą gratkę. Dojazd autokarem (shuttle bus) z lotniska w Treviso do Wenecji kosztuje 12 EUR od osoby, niezależnie od okienka, czy kierowcy autokaru, do którego podejdziecie. Bilet na autobus komunikacji miejskiej (przystanek tuż przy lotnisku, przy drodze w prawo, wystarczy wyjść z parkingu autobusowego) – przejazd do centrum Treviso kosztuje 1,25 EUR (i trwa jakieś 25 minut). Autobus ten dowiezie Was prosto na dworzec kolejowy, z którego praktycznie co chwilę odjeżdżają pociągi do Wenecji – 3,35 EUR (około 30 minut).
Teraz zabiorę was na dwa spacery. Do zwiedzania miasta bilet absolutnie nie będzie potrzebny. Najważniejsze atrakcje można spokojnie obejść spacerując. Jednak jeśli nogi zmęczone dają się we znaki, to nie ma problemu – miasto jest dobrze skomunikowane, autobusami podjechać w dowolny punkt miasta. Są również rowery do wynajęcia dla bardziej aktywnych.
Treviso po południu…
Przyjechaliśmy do miasta o najbardziej nieszczęśliwej możliwie godzinie – o 16, czyli pora lunchu już minęła, a restauracje są zamknięte na trzy spusty aż do 19-20. Mimo wszystko, ruszamy z uśmiechem na twarzy w uliczki.
…dobre na zakupy
Osłabieni z głodu, jesteśmy bardziej podatni na bodźce uliczek handlowych. Argumenty, by wejść i “zobaczyć”, znajdują się same – 1. i tak czekamy, aż otworzą się trattorie, 2. mamy jeszcze miejsce w walizce, 3. są tak ładne, że musisz je mieć (buty). Dwa razy nie powtarzać. Chwilę później jestem szczęśliwą posiadaczką trampek. Zmęczenie znika, jak ręką odjął.
…dobre na wino, prosecco albo grappę
Czas na aperitif i tramezzino, które szczęśliwie wyhaczyliśmy w jednej z uliczek. Panie są przemiłe i przeurocze, a kieliszek z Aperol Spritz w tym upale brzmi jak zbawienie. Co ciekawe, zamiast Aperolu można zamówić Spritz z kilkoma innymi likierami, w tym ziołowym. Jestem tradycjonalistką i wolę Aperol, ale doświadczenie jak najbardziej ciekawe – raz można spróbować.


Dosyć szybko uczymy się odróżniać kawiarnie od barów z winami lub winotek.
W kawiarniach można zamówić wino i drinki. W jednym z barów, za ladą którego stał Włoch w dość poczciwym wieku, otoczony półkami z winami, niektórymi z podobnego, co on rocznika, na pytanie o Aperol Spritz energicznie zamachał na nas rękami i pokazał gestem kilkadziesiąt otwartych butelek wina do wyboru, do koloru. Wina, na które od wejścia zwróciłam uwagę, które mnie tak bardzo kusiło, nie otworzył, ale dał potrzymać i przeczytać etykietkę – okazało się, że jest to jakiś bardzo wyjątkowy, jubileuszowy trunek, na który i tak nie byłoby nas stać. Panowie (właściciel i goście, z którymi dobrze się znał) czytali gazety, gadali o znajomych, po włosku celebrowali popołudnie. Nie mówili ni w ząb po angielsku, ale bardzo chcieli wiedzieć skąd jesteśmy. Pogadaliśmy krótko, acz sympatycznie. Potwierdza to tylko moją teorię, że jeśli bardzo się chce, to można dogadać się nawet gestami, szczególnie przy winie.
Wnioski i nauczkę zapamiętaliśmy i o drink pytaliśmy już z ostrożnością – albo wypatrując charakterystycznych butelek na półkach, albo bezpiecznie zamawiając znakomite prosecco.
…dobre na spacery
Kierunek zwiedzania nie ma praktycznie żadnego znaczenia. Centrum miasta jest dość małe – z lewej czy prawej, prędzej czy później traficie na główny rynek miasta.
Miejsce spotkań – pod fontanną. W okolicach godziny 16 jeszcze prawie pusto, wieczorem cały plac jest oblężony przez umówionych na spotkanie mieszkańców niczym dachy przez gołębie.
Ulice powoli zaczynają się zapełniać. Młodzi szukają miejsc w barach i kawiarniach na popołudniową kawę lub wino, spieszą się do domu z zakupami, szybkimi krokami pokonując kolejne metry oddzielające ich od upragnionego wypoczynku.
Coraz częściej zaczynamy spotykać zadbane, eleganckie starsze panie, które umawiają się na mieście na najświeższą porcję plotek lub spacer z psem. Już kolejny raz, siedząc w kawiarni jako niemy obserwator, cichutko sobie życzę, żebym miała tylu wigoru i chęci w ich wieku i być w takiej samej formie. Modne fryzury, obowiązkowa szminka, piękna sukienka, często obcas, stylowa torebka – i w miasto.
Spotykamy też starsze pary. Ona – opis jak wyżej, z psem/parą malutkich szczekaczy, ciągnących smycz, szukając wszędzie nowych zapachów. On – wyprasowana biała lub jasna koszula, spodnie w kant, uśmiechnięty, akceptujący, delikatnie służący swojej pani jako oparcie i słuchacz. Powoli przemierzają ulice, wchodzą czasem na kieliszek wina lub po prostu odpoczywają na świeżym powietrzu od popołudniowego upału. Psy się plączą wokół słupów na ulicach, ciągną smycze, by się przywitać z innymi przedstawicielami swojego gatunku, często spotykanymi na ulicach włoskich miast. Pan przepraszająco się uśmiecha, starając się psy rozplątać, by nie zakłócić rytmu spaceru małżonki.
…dobre na pogłębienie wiedzy
Co chwilę napotykamy się na małe (ale i większe) smaczki, ukryte w zakrętach, poza głównymi szlakami, kryjące się w cichych uliczkach.
Jeśli kroczyć ulicami powoli i kręcić głową dookoła, pod arkadami, za siatkami, nad drzwiami można zobaczyć pozostałości fresków.
Historyczne centrum miasta otacza siatka kanałów. Może nie jest ona zbytnio rozbudowana, jak w Wenecji i spektakularnego wyjścia na kanał Grande nie będzie, ale woda i mostki robią swoje.
Niektóre mosty w mieście – jak np. most Św. Franciszka, zbudowano jeszcze w XVI wieku. Nadal służy i ma się dobrze – niepojęte, prawda?
W kilku miejscach natknęliśmy się na młyny wodne – działające! Kręcąc się powoli, działają hipnotycznie. Pewnie dlatego w okolicach jest tyle ławeczek, na których można pogrążyć się w myślach, patrząc jak woda z lekkim szumem podąża swoją drogą.
Można po prostu pogapić się na instalacje artystyczne, wyraziste pomniki i witryny sklepowe, których jest dość sporo – z różnych okresów.
A wieczorem jak każde miasto, ulice Treviso zapełniają się magią. Zazwyczaj trwa nierówna walka pomiędzy zmęczeniem a chęcią zrobienia jeszcze paru kroków.
…dobre na obiad
Tak, właśnie otworzyli osterię, która wpadła nam w oko podczas spacerów – Antica Osteria ai Carraresi. Nie jest to jedyna Antica Osteria w mieście, bardziej nowoczesne też się znajdą. Restauracje również. Doceniłam tu lokale za brak turystów, czasem brak angielskiego (powtórzę się – nikt tu na turystów nie czeka, sami swoi, ale młodsze pokolenie kelnerów i kelnerek mówi perfekcyjnym angielskim) oraz swojski klimat. Chwilę później w osterii zabrakło wolnych miejsc przy stolikach – więc byliśmy w sumie zadowoleni z siebie i swojego wyboru.
Treviso rano…
jest lekko senne, niespieszne i powoli wchodzi w rytm kolejnego dnia.
…jest dobre na kawę
Plac, na którym wieczorem rządziły rodziny i beztroska młodzież, rano przejmują seniorzy – do porannej kawy z gazetą…
…albo do kawy z plotkami i towarzystwem. Najlepsze miejsca obserwacyjne są zajęte. Nie śmiem nawet (w sumie nie wiedzieć czemu) usiąść obok. Trochę jakby to terytorium o poranku było zarezerwowane wyłącznie dla swoich. Co ciekawe, kawałek dalej jest strefa kobiet. Może dlatego, że schowały się od słońca w cieniu kamiennych arkad. A może wolą po prostu odpocząć od swoich mężczyzn i omówić sprawy po swojemu.
Trattorie, osterie, restauracje odpoczywają po długiej nocy i dopiero przygotowują się na porę lunchową.
Jeśli się poszczęści, można jeszcze zdążyć na poranny targ. Przed wylotem na te jaskrawe kolory owoców można tylko patrzeć z udręką i utęsknieniem.
…na zwiedzanie kościołów
Tym razem padło na kościół Św. Franciszka z XIII wieku. Przechodząc obok, wieczorem, zobaczyliśmy pomnik Świętego, który nawet przez brąz przebijał radością i dobrocią. Obiecaliśmy sobie wrócić rano, by wejść do środka. Było warto…
Oprócz znanych rodów Treviso, pochowany tu jest też syn Dante Alighieri – Pietro i nieślubna córka Petrarki – Franceska.
Duomo zostawiliśmy na następny raz – kolumny podtrzymujące budynek, całe we freskach robiły wrażenie.
…dobre na lunch
No chyba nie myśleliście, że wyjedziemy bez oficjalnego pożegnania z miastem?
Pani z Osteria Trevisi, patrząc na nasze zmagania się z liczeniem ostatnich EUR, spytała ile możemy wydać na lunch. Naskrobaliśmy 10 EUR – i za tyle nas nakarmiła. Nie narzekaliśmy.
Drogie Treviso, do zobaczenia za…
Czy teraz też ominiecie Treviso, spiesząc się z lotniska w kierunku Wenecji?..
Wiktor
12 września 2018 at 9:48 pm
Super opowieść, super miasto, super wyprawa. Ciekawie, z sercem, interesująco i intrygująco. Zazdraszczam i podziwiam.
Tati
12 września 2018 at 9:59 pm
Dziękujęmy bardzo😊😊😊
Ludwika
27 lutego 2018 at 10:42 am
Czy mogłabym prosić o polecenie jakiegoś miejsca na nocleg w Treviso, tak na jeden dzień? Dziękuję :)
Tati
27 lutego 2018 at 11:01 am
Dzień dobry :) A sprawdzała Pani noclegi na Airbnb? My właśnie tam wynajęliśmy pokój (i oferta była, z tego co pamiętam, dość szeroka). Jeśli Pani nie ma konta i zarejestruje się przez link => http://www.airbnb.com/c/tbelenkova otrzyma Pani zniżkę na pierwszy nocleg.
Andrzej
9 kwietnia 2018 at 9:14 am
Właśnie wróciliśmy z Treviso.
Jeśli chodzi o noclegi – tylko Casa del Sisi – https://www.booking.com/hotel/it/a-casa-di-sissi.pl.html
Ceny akceptowalne (około 50 EURO za pokój dwuosobowy/na kwiecień 2018) , śniadanie ogromne, lokalizacja bliska dworca (10 min – ok 900 m), parking na miejsu, transfer na/do lotnisko w cenie. Czysto i elegancko w środku.
Ale te wszystkie rzeczy choć ważne – nie są najważniejsze.
Gospodarze (Peter/Annamaria) są największym plusem tego miejsca.
Serdeczni, dają taką energię i atmosferę że masz wrażenie że przyjeżdżasz do przyjaciół a nie jesteś kolejnym klientem.
Na dodatek posiadają ogromną wiedzę tak że oglądanie miasta i regionu Veneto jest dużo łatwiejsze.
Tati
9 kwietnia 2018 at 6:39 pm
Bardzo dziękujemy za polecenie noclegu – też popatrzyłam na ofertę, same pozytywne komentarze, super lokalizacja. Następnym razem sami chętnie skorzystamy z polecenia!
Anna Goławska
22 września 2018 at 3:51 pm
Polecam pokój u Filippa https://toskania.org.pl/treviso/ Pozdrawiam!
Wojtek
10 sierpnia 2017 at 3:49 pm
Cześć,
lecę do Wenecji i mam przylot do Treviso. Czytając Twój wpis zainspirowałem się i zamierzam spędzić dzień w tym mieście. Mam tylko jeden problem – najprawdopodobniej będę z dość sporą walizką, która uniemożliwia zwiedzanie miasta. Orientujesz się może gdzie można byłoby ją zostawić, np. jakieś szafki na dworcu?
Akurat nocleg mam w samej Wenecji :)
Tati
10 sierpnia 2017 at 9:16 pm
Cześć :) muszę się przyznać, że nie mogę sobie przypomnieć :/ przez to, że mieliśmy nocleg, to wyszliśmy z dworca nie rozglądając się po stronach… wydaje mi się, że jakaś przechowalnia powinna być – przynajmniej na różnych stronach piszą, że w Treviso są lockersy (trzeba mieć przy sobie drobne). p.s. a jeśli walizkę zamienić na plecak, z którym można chodzić?
Slm
31 stycznia 2018 at 1:52 pm
Na dworcu jest tradycyjna przechowalnia bagażu. Po wyjściu przed budynek dworca na stronę peronów trzeba iść w lewo prawie do końca. Czynna do 20-tej, opłata 3 euro/szt. za pierwsze 12 godzin. Ponieważ pracownik przechowalni może mieć na głowie swoje sprawy, można go chwilowo nie zastać i trzeba go ściągać dzwonkiem lub telefonicznie. Lepiej więc zaplanować na odbiór bagażu pewną rezerwę czasową.
Tati
1 lutego 2018 at 1:00 pm
Ooo – bardzo dziękujemy za cenne wskazówki! Dobrze wiedzieć – i może sie przydać wszystkim!!!
Marta
12 lipca 2017 at 10:21 pm
Fantastyczne!
Bardzo dziękujemy za tak miły choć wirtualny spacer… Właśnie się wybieramy do Wenecji z 6 letnim synem i teraz jestem pewna że zmienimy plany i zostaniemy w Treviso!
Dziękujemy za wpis!
Tati
13 lipca 2017 at 2:12 pm
:))) Bardzo się cieszę! Mam nadzieję, będziecie mieli udany pobyt – uwielbiam Wenecję, o każdej porze, niezależnie od ilości turystów. Z takich miast w okolicach Wenecji polecam też zobaczyć Padwę! Pozdrawiam serdecznie
dora
1 czerwca 2017 at 12:32 am
Bardzo fajny opis. Dzięki. Teraz mam pewność że dobrze wybrałam planując urlop w Treviso. Kocham takie klimaty.
Natalia | Zapiski ze świata
18 października 2016 at 9:18 am
Wenecja nigdy nie wywoływała u mnie “wow”, powiem więcej – średnio mi się podoba. Patrzę jednak na Wasze zdjęcia i czytam o Treviso i zastanawiam się dlaczego mnie tam jeszcze nie było?! Przepięknie, przepysznie, bez turystów :) No i na zakupy pierwsza klasa!
Joanna
15 października 2016 at 8:41 pm
Coś w tym jest, że gnając za największymi i najpopularniejszymi atrakcjami omijamy czasem miejsca magiczne, klimatyczne. Za Waszą radą, kiedy wybiorę się do Wenecji, z przyjemnością spędze dzień lub dwa w Treviso :)
Hrabina Weltmeister
15 października 2016 at 6:29 pm
Włoscy staruszkowie są niesamowici!
Antonina
14 października 2016 at 3:45 pm
Ja nie ominę! :) Treviso wygląda na idealne miasto do “odsapnięcia” po turystycznej bieganinie (czego nie lubię, ja raczej się snuję niż biegam i zaliczam zabytki). I powiem Ci szczerze, dużo bardziej pociąga mnie takie niepozorne Treviso niż Wenecja… :)
Szymon
13 października 2016 at 9:22 pm
to już wiem, gdzie jechać, jak będę w okolicach Wenecji. Mam jakieś dziwne wrażenie, że Wenecja mniej mnie ciągnie, niż właśnie takie Treviso czy inne włoskie miasteczko. Fajne miejsce! :)
balkanyrudej
13 października 2016 at 7:39 pm
Mam wrażenie, że jednym z ważniejszych atutów Treviso jest właśnie brak tłumów, dzięki czemu można w pełni zakosztować we włoskiej atmosferze. W Wenecji jeszcze nie była, ale powodem tego była właśnie niechęć przed ogromnymi ilościami turystów, jakie się przez nią przewijają. A Treviso jest uosobieniem wyobrażeń na temat “typowego” włoskiego miasta. Jeśli w końcu uda mi się wrócić do Włoch, to zapisuję je sobie wysoko na mojej liście miejsc do zobaczenia. :)
Renata Pawlowska
12 października 2016 at 7:49 pm
<3
Aleksandra Makulska
12 października 2016 at 7:34 pm
Idę! :)