
W poszukiwaniu dobrego jedzenia
Spis treści
Jak daleko jesteście w stanie jechać, by zjeść dobry obiad? Czy tylko włosi są w stanie dobrze przygotować dania ze swojej kuchni? Na te wszystkie pytania odpowiedzieliśmy sobie, odwiedzając Cucina Povera w Zalesiu.
Zaczęło się niewinnie. Fajne recenzje, daleko, ale można sprawdzić.
Lubimy Zalesie latem, choć stawy nie są zbyt zachęcające do kąpania. Może nie przyjeżdżamy co weekend w upały, ale trzymam w pamięci kilka bardzo miłych weekendów (o ile odejdzie się wystarczająco daleko od centrum generowania dźwięków i kłębiącej się wokół nabrzeża cywilizacji).
Okazało się, że w weekendy do Cuciny nie ma co przyjeżdżać bez rezerwacji, szczególnie latem. Prawdopodobieństwo pustego stolika jest małe, szczególnie w porze obiadowej. Dość duży ogródek, drewniane stoliki w różnej konfiguracji, leżaki do kontemplowania drinków i kawy oraz dużo luzu.
Dwóch chłopaków, Damian i Paweł, zakochali się w kuchni włoskiej, postanowili stworzyć własne miejsce, jedyne w swoim rodzaju – restaurację włoską. Nie w Warszawie, właśnie w Zalesiu.
Dwie karty z daniami – sezonowa na dwa tygodnie oraz stała. Karty są bardzo krótkie, ale znajdziecie tam przystawki, sałaty, zupy, pasty, pizze, główne dania oraz desery. Wszystkie dania są przygotowywane ze świeżych składników.
Po ogromnym zaskoczeniu podczas pysznej kolacji, zaczęliśmy sprawdzać menu regularnie. Powód? Każdy jest dobry, by sprawdzić nowe pozycje w menu. Czas dojazdu w naszych głowach niezauważalnie się skrócił, choć nadal wynosi 40-50 minut.
Na początek „czekadełko” – pyszna focaccia z oliwą pomidorową. Umila oczekiwanie i wprowadza w błogostan.
Nie zostawiamy ani kropli w miseczce, byłaby to niewyobrażalna szkoda. Słoiczek z oliwą można nabyć w małym sklepiku przy restauracji, razem z limoncello, również domowej roboty. Nie kupiłam, bo nie porzuciłam jeszcze nadziei odtworzyć oliwę we własnym zakresie.
Przystawki
Bruschetty (14 zł) były dość pokaźnych rozmiarów oraz bardzo smaczne. Nawet pasta z czarnych oliwek, po którą sięgam niezbyt chętnie ze względu na zbyt intensywny smak, była bardzo dobra.
Regularnie w karcie pojawia się mozarella w plastrach prosciutto crudo, zapiekana w pomidorowym sosie z pieczonymi paprykami (19 zł). Lepiej zrezygnować z deseru, niż z tej bomby smaków (i kalorii, wiadomo). Protip – przyda się tu kawałek focaccii, by zebrać cały sos!
Sałatki
Prawdziwym hitem był dla mnie smażony arbuz, z rukolą, serem pecorino romano, mozarellą i pastą z oliwek (19 zł). Wszystko tak grało ze sobą, że, po pierwszej wewnętrznej walce ze sobą, w której mój głos rozsądku mówi, że to nie powinno być połączone ze sobą, po prostu dałam się ponieść wrażeniom gastronomicznym.
Sałatka z grillowanych bakłażanów, z dodatkiem gorgonzoli, bresaoli, orzechów włoskich i dressingu na bazie miodu i pepperoncino (21 zł) była grzechu warta!
Pasty
Jak w przypadku większości włoskich past, te kilka składników w zupełności wystarcza, by stworzyć bardzo smaczne danie. Oby tylko były świeże i dobre jakościowo.
Do gnocchi z krewetkami w sosie pomidorowym (29zł) mogłabym sobie życzyć tylko odrobinę więcej masła. A spaghetti con la nduja jest po prostu fantastyczne – pikantne, intensywne w smaku (25 zł).
Pizze
Póki co, udało nam się spróbować tylko dwie pizze – Cucina Povera (25 zł), z sosem śliwkowym i mięsem mielonym, oraz druga, z kalabryjską kiełbasą nduja. Po prawdzie, odkąd nduji spróbowaliśmy, Kalabria wskoczyła na listę destynacji, które musimy odwiedzić, aby dowiedzieć się więcej o tamtejszej kuchni.
Póki co Michał odmawia współpracy i zamawia cały czas te same – bo jest nimi zachwycony.
Główne dania
Na główne danie zdecydowaliśmy się raz, zamawiając stek z miecznika. Był soczysty, delikatny i rozpływał się w ustach (49 zł).
Desery
Powoli uczę się zamawiać w Cucinie desery od razu, bo potrafią dramatycznie szybko się skończyć, szczególnie panna cotta z musem z mango (12 zł).
Jestem gotowa jednak wymienić ją na zawsze na tartę cytrynową z sorbetem z mango (16 zł).
Dodajcie do tego dobrą kawę, fajny wybór win, które można również zakupić do domu, oraz przygrzewające słoneczko, a niedzielny obiad będzie czystą przyjemnością!
P.S. chyba nie odmówicie kieliszka domowego limoncello na pożegnanie?
Jesionowa 16, Zalesie Górne
4oze
31 sierpnia 2018 at 9:23 am
Super dania, naprawdę fajnie wyglądają :)